“Zbliża się weekend, a ja na samą myśl już mam ciary. Znowu zostanę sama z dziećmi w domu! Mąż w tym czasie będzie się świetnie bawił z kolegami. W końcu twierdzi, że skoro on pracuje na dom, a ja nie pracuję, czyli w jego mniemaniu „odpoczywam”, to nie mam prawa, żeby odsapnąć w weekend. Myślę już o rozwodzie, ale wtedy cała opieka nad dziećmi całkiem spadnie na mnie”.
Nowe hobby męża
Piątek, godzina 8 rano, to ostatni raz, kiedy widzę męża w domu. Wychodzi uśmiechnięty od ucha do ucha z walizką i mówi mi, że zobaczymy się już w niedzielę. Od razu po pracy wyjeżdża z chłopakami na ryby. Zamyka drzwi, a ja zostaję znowu sama – w rozciągniętej koszuli nocnej, z podkrążonymi oczami i krzyczącym noworodkiem na rękach. Starsza córka już wyszła z babcią do przedszkola, ale iść po nią muszę sama. Mój mąż, od kiedy został ojcem, znajduje coraz więcej okazji do spędzenia czasu poza domem. Niestety, bez nas. Zdecydowanie preferuje towarzystwo swoich kolegów, z którymi spędza ostatnio przeważającą większość weekendów. Jeszcze rok temu Mariusz spędzał z nami więcej czasu. Na weekendy wyjeżdżał sporadycznie, może raz na trzy miesiące. Wszystko zmieniło się w tym roku, kiedy na świecie pojawiło się nasze drugie dziecko – Oliwka. Od tej pory Mariusz zaczął przychodzić z pracy coraz później, a w weekendy coraz częściej zaczął znikać. Apogeum nastąpiło w wakacje, kiedy stwierdził, że ma nowe hobby – “ryby z chłopakami”.
Słuchaj Natalia, ty tu siedzisz w domu i nic cię nie interesuje, a ja mam na utrzymaniu całą rodzinę. Wiesz jaka to jest presja? Nerwowo już nie wyrabiam! Muszę się kiedyś jakoś odstresować i naładować akumulatory przecież. No to jadę na ryby chłopakami. W tym tygodniu zaprosił nas do siebie na działkę Adam. Wrócę w niedzielę wieczorem
– tłumaczył mąż.
Jestem wykończona domem
Na nic moje argumenty, że też jestem zmęczona, że przecież w domu wcale nie odpoczywam, tylko zajmuję się dziećmi, sprzątam, gotuję i robię zakupy, a nocami nie śpię bo wstaję do dziecka. Najważniejsze są przecież pieniądze, prawda? A ja żadnych nie zarabiam. Do pomocy mam teściową, która mieszka w bloku obok ale po pierwsze nie przepadam za nią, a po drugie – babcia nie zastąpi dzieciom ojca!
Nic jednak z tego nie dociera do Mariusza. Myślałam już o tym, żeby wziąć z nim rozwód i znaleźć sobie pracę, ale obawiam się, że wtedy wszystkie obowiązki już całkiem spadną na moją głowę, a do tego teściowa przestanie mi pomagać. Nie wiem już sama co o tym myśleć. Jestem zdruzgotana.