“Wiem, że to brzmi absurdalnie, ale tak właśnie się stało! Włożyłam ogrom pracy w to, żeby zdrowo schudnąć i poczuć się lepiej we własnym ciele. Najbliżsi są ze mnie dumni, znajomi wyrażają uznanie… Tylko moja przyjaciółka Iga zachowała się, delikatnie mówiąc, zaskakująco. Ostatni rok spędziła za granicą, więc nie śledziła na bieżąco mojej przemiany. Kiedy wróciła i w końcu spotkałyśmy się na kawie, na mój widok otworzyła szeroko oczy, a potem strzeliła focha jak stąd do Miami. Kiedy w końcu wyjaśniła, o co jej chodzi, nie wiedziałam, czy się śmiać, czy płakać…”
Zawsze miałam lekką nadwagę. W końcu coś się zmieniło!
Od kiedy pamiętam byłam tą “większą dziewczyną”. W przedszkolnych przedstawieniach nie obsadzano mnie w rolach księżniczek, w podstawówce na WF-ie do drużyny wybierano mnie jako ostatnią, a jako nastolatka bardzo długo nie mogłam znaleźć sobie chłopaka. Choć dziś myślę, że w tej ostatniej kwestii decydujący był mój raczej mój brak wiary w siebie niż dziesięć kilogramów na plusie.
Moje najbliższe koleżanki zawsze były szczupłe. Teraz to się trochę zmieniło, mamy już po trzydzieści lat, niektóre z nich są po ciążach, wiadomo, że ciało się z czasem zmienia. Ale jeszcze do niedawna to nadal ja byłam tą najbardziej okrągłą.
Wszystko zmieniło się niecały rok temu. Miałam kiepskie wyniki badań i postanowiłam bardziej o siebie zadbać. Zmieniłam dietę, zaczęłam więcej się ruszać. Schudnięcie nie było moim głównym celem, ale kiedy zobaczyłam, że zmiana stylu życia skutkuje też spadkiem wagi, postanowiłam bardziej się przyłożyć do ćwiczeń i w dziesięć miesięcy schudłam prawie dwadzieścia kilogramów!
Nie spodziewałam się takiej reakcji przyjaciółki
Wszyscy znajomi są pod wrażeniem mojej przemiany, dlatego nastawiłam się, że Iga, moja przyjaciółka jeszcze z czasów liceum, też mi pogratuluje. Nie widziałyśmy się rok – Iga poleciała kontrakt do Stanów. Nie mogłam się doczekać naszego pierwszego spotkania po jej powrocie!
W kawiarni Iga w pierwszym momencie mnie nie poznała. Po chwili się zorientowała, że ja to ja, i stanęła jak wryta. Ale na próżno czekałam uśmiechu czy pozytywnej reakcji. Iga z obrażoną miną usiadła przy stoliku i przez całe nasze spotkanie nie poruszyła tematu mojego wyglądu.
Kiedy się rozstawałyśmy, powiedziała:
Wiesz co, mogłaś mi powiedzieć, że taka teraz jesteś wylaszczona. Teraz to już do klubów nie pochodzimy, nie chcę mieć konkurencji!
Myślałam, że żartuje, ale jej wcześniejsze zachowanie wskazywało na to, że mówi poważnie. Fakt, Iga zawsze była królową parkietu i gwiazdą wszystkich imprez, podczas gdy ja odgrywałam raczej role trzecioplanowe. Poczuła się aż tak zagrożona? Mamy po trzydzieści lat i coś więcej do zaoferowania niż wąską kibić! Przyznam, że zgłupiałam…