“Ze złamanym sercem oddałam mamę do domu opieki. Inaczej przepadłybyśmy obie”

“Często ludziom wydaje się, że oddanie rodzica do domu opieki to taki prosty wybór… Dobre dziecko nigdy tego nie zrobi. Tylko niewdzięczne zdecyduje się popełnić ten grzech. Tymczasem rzeczywistość nie jest czarno-biała… Ja kiedyś też myślałam, że udźwignę ciężar opieki nad rodzicami, gdy będą już wiekowi i schorowani… Gdy tata już nie żył, a mama potrzebowała stałej opieki, bez wahania zabraliśmy ją do siebie. To była dla nas jedyna słuszna decyzja. Ale okazało się, że to dopiero początek długiej historii…”

Gdy mama potrzebowała opieki po udarze, bez wahania wzięliśmy ją do siebie

Od dłuższego czasu siedzi mi w głowie list, który przeczytałam na waszej stronie… Bajeczka o synu, który dla swojej potrzebującej matki zmienił swoje życie, zamiast oddawać ją do domu opieki.

Ja też byłam w takiej sytuacji…

Staram się żyć tak, by niczego nie żałować i odwdzięczać się dobrem za dobro. A od swoich rodziców doświadczyłam bardzo dużo tego dobra… To oni sprowadzili mnie na świat i nauczyli wszystkiego, wychowali na porządnego człowieka. Będę im za to dozgonnie wdzięczna.

Dlatego od zawsze wiedziałam, że gdy to oni będą potrzebowali pomocy, będą mogli na mnie liczyć. Zawsze. Zwłaszcza na starość nie zostawię ich samym sobie.

Niestety, mój tato nie doczekał tej starości. Zmarł lata temu niespodziewanie… Długo by pisać.

Od czasu odejścia taty moja mama mieszkała sama w małym mieszkaniu 50 km od nas. Na tyle blisko, by utrzymywać regularny kontakt, ale jednak za daleko, by jej pomóc w każdej chwili…

Czas mijał, a mama z upływem lat podupadała na zdrowiu. Odezwały się problemy z sercem, krążeniem i powikłania po nieleczonej cukrzycy… Bardzo się o nią martwiliśmy, ale nie chciała zmieniać miejsca zamieszkania.

Pewnego dnia jednak zasłabła na klatce schodowej. Na szczęście sąsiadka znalazła ją i wezwała pogotowie. Zawieźli mamę do szpitala i tam spędziła miesiąc. Miała udar… Dziękowaliśmy Bogu, że przeżyła.

Był to jednak ten moment, że absolutnie wykluczone byłoby zostawienie jej w tym domu. Bez wahania wzięliśmy więc ją do siebie. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że mogłabym zrobić inaczej.

Początki mieszkania z mamą były trudne, ale dawaliśmy radę. Choć sporym kosztem

Byłam już wtedy mężatką od 6 lat. Mieliśmy dwójkę małych dzieci. Oboje z mężem pracowaliśmy. Mieszkaliśmy w skromnym domu na przedmieściach, z niewielkim ogródkiem. Do szpitala mieliśmy zaledwie 8 km. Mieszkała z nami także mama mojego męża… Całkowicie samodzielna, choć o trudnym charakterze.

Moja mama dostała pokój, specjalne łóżko. Przeszliśmy przez rehabilitację, odzyskała wyraźniejszą mowę… i jakoś funkcjonowaliśmy. Było cholernie ciężko poruszać się między pracą, dziećmi a potrzebującymi rodzicami, zwłaszcza że nasze matki wzajemnie się nie znosiły.

Potrafiły obrażać się na siebie gorzej niż dzieci. Jedna gardziła drugą za to, że tamta druga niegdyś ponownie wyszła za mąż. Stare dzieje.

Jak wyglądała nasza codzienność? Zawsze czyjeś potrzeby musiały zostać niezaspokojone. Z wielu rzeczy musieliśmy zrezygnować jako mąż i żona i jako rodzice. Zupełnie zapomniałam, co to znaczy mieć chwilę na oddech. Całkowicie zapomniałam o sobie.

Nasze życie zamieniło się w ślizganie się po granicy… Wszystko to funkcjonowało niemal na krawędzi, i tylko dzięki temu, że rehabilitacja przynosiła efekty i mama jako tako się czuła.

Trwało to już dwa lata i niemal przyzwyczailiśmy się do tych trudów codzienności. Niosła nas wiara, że tak trzeba. W końcu to nasi rodzice, jesteśmy im to winni.

Gdy mama dostała drugiego udaru, zrozumieliśmy, że nie damy rady dłużej

Lecz pewnego dnia wszystko się zmieniło. W upalny dzień mama wyszła na ogród pod naszą nieobecność i dostała drugiego udaru. Tym razem wyszła z tego w wielokrotnie gorszym stanie… Nagle stała się osobą, która ledwo nas poznaje, rozmawia sama ze sobą niezrozumiałymi słowami, potrzebuje opieki 24 h na dobę.

Próbowaliśmy jej to wszystko zapewnić własnymi siłami. Na pielęgniarkę nie było nas stać, nawet nie byłoby miejsca dla niej w naszym mieszkaniu… A mama potrzebowała nie tyle bliskości, ale przede wszystkim opieki.

Potrzebowała zastrzyków co dzień. Osoby, która ją podźwignie z łóżka i umyje. Zrobi za nią czynności toaletowe. Musiałam nauczyć się rzeczy, których nigdy w życiu nie robiłam. Przygotować specjalną dietę i nakarmić.

Musiałam też zrezygnować z pracy i utrzymanie wszystkich spadło na męża.

Zaniedbaliśmy dzieci, a one miały nam to za złe. Babcie kłóciły się na potęgę, bo mama mojego męża nie potrafiła zrozumieć tej sytuacji. Atmosfera w domu była tak gęsta, że można by siekierę zawiesić.

Byłam wykończona. To wszystko mnie przerosło. Ktoś, kto nigdy czegoś takiego nie doświadczył, na pewno nie zrozumie, o czym mówię. A ja… dawałam z siebie 200%, ponad własne siły fizyczne i psychiczne.

W ciągu kwartału schudłam 15 kg. Nie mogłam patrzeć na siebie w lustrze, taka byłam wycieńczona. Bardzo mało spałam, noce też były ciężkie. W końcu któregoś dnia zasłabłam. Nie dało się tak dłużej… Zdałam sobie sprawę, że mimo takiego samego wkładu ze strony męża, beze mnie cały ten układ rozsypie się jak domek z kart.

Nie mieliśmy wyboru. Podjęliśmy z mężem decyzję, że musimy zapewnić mamie miejsce w domu opieki, gdzie będzie miała profesjonalną pomoc. Inaczej przepadniemy obie – ona i ja. I musimy to zrobić, zanim nasze małżeństwo się rozsypie, a dzieci nas odrzucą. Przepłakałam tę decyzję hektolitrami łez, ale nie zmieniłam zdania.

Mama od pół roku jest w domu opieki. Opłacamy go z jej emerytury. Czuje się tam dobrze, jest zaopiekowana, zadbana, pielęgniarki są uśmiechnięte i uczynne. Jesteśmy u niej co drugi dzień. Nasze relacje w domu odżyły, w końcu możemy się zająć dziećmi. Ona też ma więcej spokoju, którego potrzebuje.

Teraz wiem, jaka byłam naiwna, myśląc, że udźwignę ciężar opieki nad rodzicami, gdy będą już wiekowi i schorowani… Rzeczywistość to nie czerń i biel, dobra córka i zła córka. Czasem oddanie rodzica do domu opieki budzi strach, ale jest jedynym rozsądnym wyjściem… i wcale nie takim złym, jak straszyli ci, którzy uznawali to za grzech.

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *