“Marzena zginęła w wypadku samochodowym 15 lat temu i mimo że minęło tyle lat, ja nie mogę pogodzić się z tym, że nie ma jej wśród nas. Myślę o niej każdego dnia i liczę na to, że to wszystko było złym snem, a ona pojawi się w drzwiach”.
Moja córka zmarła, mój świat runął w gruzach
Mieliśmy z mężem tylko jedną córkę, ponieważ nie planowaliśmy powiększać rodziny od samego początku i chcieliśmy mieć jedno dziecko. Marzenka była naszym oczkiem w głowie i spełnieniem wszystkich marzeń, dlatego każdy jej mały i większy sukces cieszył nas ogromnie mocno.
Pewien czerwcowy dzień będzie w mojej pamięci do końca dni, a wszystko przez to, że tego dnia straciłam na zawsze moją ukochaną córkę. Marzena szykowała się do pracy tak jak zawsze i już w łazience słyszałam jej radosne śpiewanie, którym zaskakiwała każdego poranka. Szybko się krzątała, wypiła jeszcze kawę i na pożegnanie rzuciła wesołe: “To do później” i wybiegła na parking.
Naszej córki nie ma już wśród nas
Marzenka pracowała w sklepie z galanterią skórzana i bardzo lubiła to miejsce i dziewczyny, z którymi pracowała, a jedną z nich zakolegowała się tak blisko, że była świadkiem na jej ślubie.
W dniu jej śmierci byłam jakaś poddenerwowana i pamiętam to, jakby to było wczoraj. Tak jakby w kościach czułam, że może wydarzyć się coś złego. Gdybym wtedy wiedziała, co spotka moje jedyne dziecko, w życiu nie pozwoliłabym jej pójść do pracy… Czekaliśmy z mężem na naszą córkę, gdy wróci z pracy, aby wspólnie zjeść obiad, ale mijały kolejne godziny, a ona się nie pojawiała.
Zaczęliśmy dzwonić po jej koleżankach, ale nikt nie wiedział, gdzie jest. Dopiero późnym wieczorem przyszła do nas policja, która w najbardziej okrutny sposób, jaki w ogóle istniał, mogła zakomunikować, że Marzena zginęła w wypadku samochodowym. Gdy to usłyszałam, usunęłam się na ziemię, a mój nie mógł dojść do siebie. Wtedy szybko potoczyło się tak jak na filmach – Rozpoznanie ciała Marzenki, dochodzenie, kto był winny, pogrzeb i niekończąca się żałoba i rozpacz, która trwa do dziś. NI umiem bez niej żyć i nie chcę. Nie mogę pogodzić się z tym, że nie będę bawić się na jej weselu i nie poznam ich wnuków. Los zabrał mi moje największe szczęście, dzięki któremu żyłam. Nie wiem, jak mam funkcjonować, jak wstawać i po prostu cieszyć się. Ciągle myślę o tym, że to wszystko jest tragicznym snem, a niedługo Marzenka pojawi się w drzwiach…