“Myślałam, że się przyjaźnimy. Zawsze chciałam być taką mamą, która jest przyjacielem dla swojej córki i to koniecznie najlepszym. Oczywiście staram się też być dla niej wsparciem, ale jestem też trochę koleżanką, z którą porozmawiać można o wszystkim. Ja nie oceniam. Wskazuję jedynie drogę, jeśli oczywiście sama podejrzewam, którą warto pójść. Moja córka dostawała ode mnie zawsze dużo wolności i zaufania, bo chciałam, żeby była jak najbardziej samodzielna. To potrzebne w życiu. A jednak okazało się, że mimo tej więzi, jaką zbudowałyśmy, ona chyba nie czuje się przy mnie na tyle bezpiecznie, żeby mówić mi o wszystkim. Ostatnio zrobiła coś, o czym mi nie powiedziała. Nie wyznała też, dlaczego to zrobiła. Nie mogę w to uwierzyć do tej pory”.
Myślałam, że super się dogadujemy
Sama kiedyś byłam nastolatką i starałam się być dla Nadii w ostatnim czasie jeszcze bardziej wyrozumiała niż zwykle.
No i ona przychodziła. Gadała ze mną, opowiadała. Choć może faktycznie powinnam zareagować na to, że nigdy nie mówiła o problemach, ale ona twierdziła, że ich nie ma. Ja starałam się zapewnić Nadii wszystko, więc byłam skłonna w to uwierzyć.
Zapomniałam już, jak to jest, gdy w głowie nastolatki kłębią się miliony myśli i trudno je stamtąd wyrzucić.
Robiłyśmy sobie weekendowe party. Wtedy było domowe spa, jakiś fajny serial i ploteczki. To była taka nasza tradycja od dawna. Rozmawiałyśmy wtedy naprawdę dużo. Wydawało mi się, że Nadia ufa mi na tyle, że powiedziałaby, gdyby coś ją męczyło. Ale ja nawet nie widziałam po niej, żeby coś było nie tak.
Zostałam wezwana do szkoły
Szczerze przyznam, że zaskoczyło mnie to. Moja córka to przykładna uczennica i raczej bardzo grzeczna. Wie doskonale jak się zachować i trudno ją wyprowadzić z równowagi.
Zapytałam, co się stało i czy to spotkanie możemy przełożyć, gdyż może być mi trudno urwać się z pracy, ale powiedziano mi, że to bardzo delikatna i pilna sprawa, więc powinnam zjawić się w szkole od razu.
Ależ się przestraszyłam. Leciałam tam jak na skrzydłach i z łzami w oczach, a gdy powiedziano mi w szkole, że lepiej, żebym usiadła, to poczułam, jakby serce mi na chwilę stanęło.
Co się stało? Coś, czego się kompletnie nie spodziewałam.
Nauczyciela WF-u postanowiła zgłosić w końcu, że córka nawet w te upały ćwiczy w długim rękawie. Wciąć naciągała bluzę na nadgarstki i wreszcie nauczycielka poprosiła, aby tę bluzę zdjęła tylko przy niej.
Co się okazało?
Że ona się tnie! I tak ja wiem, że statystyki mówią, że teraz robi to, co drugi nastolatek, ale moja córka? Przecież ja myślałam, że wiemy o sobie wszystko.
Oczywiście jestem już po rozmowie z nią, w której wyszło, że nie radziła sobie z emocjami i ten sposób je odreagowywała. Jednak miała sporo problemów, którymi się ze mną nie dzieliła.
Obie poszłyśmy na psychoterapię, bo było mi trudno się pozbierać i jest lepiej. Ale ja chciałabym przestrzec innych rodziców, którzy myślą, że w ich relacjach z dziećmi jest tak kolorowo. Bądźcie jeszcze bardziej uważni, bo niestety nigdy nie wiadomo, kiedy “trafi Was jakiś pocisk”. I reagujcie od razu, żeby nie doszło do tragedii.