“Chyba każdy ma jakieś powracające sny. Jedną są przyjemne i czekamy na kolejne spotkanie z nimi, a inne przyprawiają nas o dreszcze i gęsią skórkę. Ja właśnie taki mam. Kiedy byłam mała, przybiegałam po takim śnie do łóżka rodziców, a oni już wiedzieli, co się stało. Przytulali mnie, gładzili mnie po włosach i mówili, że to tylko sen i nie muszę się bać. Wierzyłam im i ufałam, choć podświadomie czułam, że to niekoniecznie musi być prawda. To wszystko było tak realistyczne, jakby się po prostu wydarzyło. Zawsze, gdy się budziłam, czułam zapach z tego snu, a krzyki moich bliskich wciąż dudniły mi w głowie. Po latach okazało się, że ten mój największy koszmar jest prawdą”.
To tylko sen
Powtarzali mi moi rodzice przez wszystkie te lata. Ja oczywiście ufałam im jak mała owieczka swojemu pasterzowi, choć dziwiło mnie to, dlaczego ten sen wciąż powraca i jest tak bardzo realistyczny.
Za każdym razem, gdy się budziłam, miałam wrażenie, że to wszystko jednak wydarzyło się kiedyś naprawdę.
Gdy byłam mała, zawsze po przebudzeniu biegłam do moich rodziców, a oni gładzili mnie po włosach i uspokajali. Zawsze wiedzieli już, co się stało. Byli bardzo spokojni i opanowani, więc wierzyłam im. Ale z każdym kolejnym rokiem miałam w sobie coraz więcej myśli, że to wszystko jednak mogło się wydarzyć naprawdę. I nie myliłam się.
Pewnego dnia…
Ktoś zapukał do moich drzwi. Był to mężczyzna starszy ode mnie o dobre 10 lat. Tak go wtedy oceniłam. Miał zniekształconą twarz, która wyglądała jak poparzona. Ten dzień zmienił kompletnie moje życie, ale żeby ktoś mógł to zrozumieć, musi poznać mój powracający sen.
Akcja rozgrywa się zawsze w tym samym domu. Moim domu, w którym podobno nigdy nie byłam. Zawsze widzę wymalowane na biało schody, które prowadziły na piętro. A na piętrze były 2 pokoje. Mój i… mojego brata.
Śniło mi się czasem, że się razem bawiliśmy. Ja miałam wtedy mniej więcej 3 lata, a on był już nastolatkiem. Później mama układała mnie do snu, a on znikał w swoim pokoju.
Mój największy koszmar zaczyna się w momencie, gdy budzę się przerażona w pokoju pełnym dymu. Nie mogę oddychać i płaczę. Płaczę tak głośno, że przybiega do mnie tata. Owija mnie kocem i wynosi z pokoju między ognistymi płomieniami. Mama pyta: “Gdzie Krystian?”, na co tata mówi, że więcej tam nie wejdzie. Że nie da rady, bo to może się źle skończyć.
Przyjeżdża straż pożarna i wynosi mojego brata.
Na tym zwykle kończy się mój sen. Wiele razy pytałam rodziców, czy to wydarzyło się naprawdę, a jeśli tak, to co stało się z moim bratem. Czy on przeżył? Czy ja naprawdę go miałam?
Rodzice zawsze utrzymywali, że to tylko koszmar.
Ale tego dnia, gdy zapukał do mnie ten mężczyzna, okazało się, że…
To wszystko prawda!
Poczułam to już w momencie, gdy go zobaczyłam. Wydał mi się od razu dziwnie bliski i po prostu musiałam poznać tę historię. Musiałam dowiedzieć się, jak było naprawdę.
Okazało się, że Krystian był bardzo mocno poparzony. W zasadzie nie dawano mu wielkich szans na przeżycie. A moi rodzice zostawili go już w tym najtrudniejszym momencie. Po prostu go oddali jak jakąś rzecz.
Przez te wszystkie lata mi o tym nie mówili, bo pewnie bali się, że zmienię o nich zdanie. I mieli rację. Nie rozumiem, jak mogli postąpić w taki sposób.
Krystian już od dawna chciał mnie odszukać, ale bał się tego pierwszego kontaktu. Bał się mojej oceny, bo jego twarz naprawdę nie wygląda dobrze.
Mamy tak wiele do nadrobienia. Tyle straconych dni i lat. Nie odzyskamy ich, ale możemy przynajmniej teraz żyć jak rodzeństwo. A rodzicom chyba nigdy nie wybaczę tego, co zrobili. I nie zrozumiem ich decyzji.