„Teściową od zawsze starałam się trzymać na dystans, ale od kiedy urodziłam dzieci, to nie jest już takie łatwe. Po drugie nie chcę sprawiać przykrości mężowi, jak i jego matce, która aż za bardzo chce się wczuć w rolę najlepszej babci na świecie. Aktualnie teściowa uważa, że moje dzieci są zbyt szczupłe. Ostatnio przeszła samą siebie i na to nie mogła już pozostać obojętna”.
Babcia zmartwiona smukłymi sylwetkami wnuków
Moi synowie (Wiktor 12 lat i Radek 8 lat) niechętnie spędzają czas u babci od strony taty, co wydaje mi się całkowicie normalnym zjawiskiem. Dzieci moich koleżanek mają tak samo i z tego, co kojarzę, zawsze babcia od strony mamy cieszy się większą sympatią wnuków. Ja absolutnie nigdy tego nie wykorzystywałam, a mogłabym, gdyż z moje relacje z teściową bywały różne, przez co dziś nie mogę wypowiedzieć się o nich w samych superlatywach. Od początku naszej znajomości byłam ostrożna, bo wiem, jak rozpoznać toksyczną teściową.
Zdarzało się jej już zwracać mi uwagę, że nie potrafię wychowywać dzieci, bo na dużo im pozwalam. Czepiała się też tego, że ubieram chłopaków zbyt poważnie jak na swój wiek. Teraz zaczęła się bawić w dietetyka bez szkoły i od dłuższego czasu notorycznie czepia się wyglądu Wiktora i Radka, a konkretnie ich wagi. Tak, są szczupli, ale to normalne, bo rosną i jeszcze mają czas na nabranie masy. Nie wiem, co ludzie starszej daty mają w głowie z tym utożsamianiem nadwagi z dobrobytem.
Teściowa postanowiła wziąć sprawy we własne ręce
Przez to, że chłopaki niezbyt przepadają za babcią Zofią, to niechętnie chcą zostawać u niej na noc. Razem zaglądamy do niej zazwyczaj na kilka godzin, ale w ostatni weekend przed świętami, mąż zabrał ich do swojej mamy i mieli tam zostać od piątku do niedzieli. Ja miałam mieć weekend tylko dla siebie, ale wycieczka zakończyła się już w sobotę przed południem. Wszystko przez teściową i jej próbę dokarmienia moich synów niezdrowymi posiłkami, których na co dzień nie jedzą.
Kochana babcia tak bardzo chciała utuczyć mi synów, że na dzień dobry obdarowała każdego z nich wielką torbą ze słodyczami i innymi niezdrowymi smakołykami, których dzieci oczywiście nie odmówią. Jakby tego było mało, zamiast sklepowych czipsów postanowiła przygotować je na własną rękę. Smażone na głębokim tłuszczu ziemniaki w połączeniu ze słodyczami i jogurtami, którymi ich nafaszerowała, wywołały u Wiktora i Radka silną biegunkę oraz wymioty.
Na całe szczęście mój mąż okazał się bardziej myślący od swojej mamusi i po nieprzespanej piątkowej nocy wrócił z synami do domu, gdzie ja musiałam ratować ich żołądki sprawdzonymi sposobami. Nie mogłam tego tak zostawić i zadzwoniłam do teściowej z krótkim komunikatem, po którym już nie dostałam od niej świątecznych życzeń. Ja nie mam zamiaru się przed nią płaszczyć, skoro jest niepoważna.