“Mieszkam z teściową tak naprawdę z kilku powodów. Po pierwsze, miało być to dla mnie i Piotrka opłacalnym rozwiązaniem, dzięki któremu mieliśmy szybciej zaoszczędzić na własne mieszkanie. Po drugie, moja teściowa jest schorowana i często jeździ na rehabilitacje 60 km od domu, na którą wozi ją Piotr. Taniej wychodzi zrobienie 120 km niż przyjeżdżanie z innego miejsca. Po trzecie, dom jest wystarczająco spory, żebyśmy nie wchodziły sobie w drogę, a mój mąż czuje się spokojny będąc blisko chorej matki”.
“Po wspólnych kilku miesiącach mam dość”
Mimo że w teorii wspólne mieszkanie z teściową nie wydawało mi się jakimś życiowym dramatem, to w praktyce po wspólnych kilku miesiącach mam dość. Wtrącanie się w moje prywatne sprawy nie wzbudza już we mnie żadnych emocji, chociaż wciąż drażnią mnie jej pytania z serii “A już nie pracujesz? Znowu jedziesz do sklepu? Szkoda na benzynę, wszystko masz w domu”. Moja teściowa najchętniej zamknęłaby mnie i swojego syna w bunkrze z jednym posiłkiem dziennie, byle niczego nie zepsuć czy nie zużyć.
Jest zima, a ona zabrania nam włączać ogrzewania, bo jak twierdzi szkoda pieniędzy na płacenie rachunków. I tak jak są to nasze, uczciwie zarobione pieniądze, tak ona umiejętnie wpędza nas w poczucie winy. Myślę wtedy, że może ma rację, że przecież mogę założyć trzecią bluzę, a dołożę więcej do oszczędności i szybciej kupimy swoje mieszkanie.
“Teraz wychodzę na darmozjada”
Ostatnio jednak wpadła na pomysł, który szczerze mnie zdenerwował. Moja teściowa uznała, że skoro pracuję zdalnie, to ja powinnam opłacać wszystkie rachunki, a już na pewno ten za prąd. Uzasadniła to tym, że jestem cały dzień w domu, więc to ja najwięcej korzystam ze wszystkiego. Czy ona kompletnie oszalała? Na wszystkich chce zarobić, nawet na własnej synowej!
Niech lepiej podliczy, ile czasu ogląda bezsensowne seriale i programy w telewizji oraz ile czasu dziennie słucha radia. Pomijam fakt, jak często zapomina zgasić światła w przedpokoju czy zasnąć przy włączonej lampce nocnej. Nie widzi nigdy wad u siebie, tylko u innych.
Rozmawiałam o tym z Piotrem, ale on jak zwykle z tym swoim stoickim spokojem kazał mi się nie przejmować. Jak mam się nie przejmować, skoro teraz wychodzę na darmozjada, który bezczelnie podczas 8 godzin pracy w domu podładuje raz laptopa?! Nie słyszałam jeszcze takiej historii z teściową, dlatego postanowiłam podzielić się swoją – choć w gruncie rzeczy, dla mnie nie jest to niestety wcale zabawna sytuacja.