“Moja wnusia ciągle choruje. To wina tylko i wyłącznie synowej, ponieważ…”

“Ta kobieta zupełnie nie wie jak wychowywać dziecko. Żałuję, że nie mogę zabrać jej Marcysi. U mnie byłaby szczęśliwa, ale przede wszystkim zdrowa! Wychowałam czwórkę swoich pociech i nie wyszukiwałam im co chwilę nowych chorób. Chodziły do szkoły, do przedszkola, biegały z innymi dzieciakami na dworze nawet w mroźne dni i były bardzo samodzielne. A Marcelinka? Aż się serce kraje, jak patrzę na to, kogo synowa robi z mojej wnusi. Odbiera jej dosłownie wszystko, bo mała ciągle choruje. To wyłącznie jej wina!”

Mam tego dość!

Od początku nie lubiłam mojej synowej. Jak tylko mój syn po raz pierwszy przyprowadził ją do domu, poczułam, że mam na nią alergię. To taka dziewczyna typu “ą”, “ę”, która zawsze wszystko wie najlepiej.

Jeśli tylko ta jej wiedza poparta byłaby jakąś praktyką, to niechże by sobie taka była. Ja sama też nie odpuszczam kiedy wiem, że naprawdę mam rację.

Ale to jest naprawdę królowa wiedzy o wszystkim.

No i wystarczy spojrzeć na mojego syna. Zawsze był postawny,  miał mały brzuszek, ale to dodawało mu uroku.

Od kiedy mieszka z synową, schudł dobre 15 kilo. Ja nie wiem, czy ona go głodzi, czy co? Bo syn zawsze lubił sobie pojeść. U nas z lodówki to aż się wysypywało. Same smakołyki w niej zawsze były.

A u synowej jogurciki, chuda szyneczka – skąd chłop ma mieć siły po takiej diecie?

Ale to nie to mnie w niej denerwuje najbardziej.

Moja wnusia wciąż przez nią choruje

Kocham Marcyśkę najbardziej na świecie. Gwiazdkę z nieba bym jej dała, gdyby to tylko było możliwe.

Zależy mi, żeby była szczęśliwym i zdrowym dzieckiem, niestety z podejściem jej matki to raczej niemożliwe.

Czekoladki zjeść nie może – bo odporność jej jeszcze obniży.

Smakołyków babcinych też nie wolno, bo ma mieć dietę zdrową dla jelit.

Jak spadnie śnieg, to goni ją po podwórku bez butów. To też jej zdaniem sposób na odporność.

A jak pojawia się jakaś infekcja, to leczy ją olejkami eterycznymi. No jak tak można? Dałaby dzieciakowi antybiotyk i w 2 dni byłby postanowiony na nogi. A tak leży ta biedula w łóżku tydzień, bo matka ją lawendą i miętą smaruje, zamiast zadziałać czymś skutecznym.

Ledwo wyjdzie z jednego przeziębienia, już zaczyna się następne. Do przedszkola to ona chodzi może z 3 dni w miesiącu.

przeziębiona dziewczynka na kanapie

Nie słucha mnie kompletnie

Ja jej tyle razy mówiłam, że powinna mnie posłuchać w wielu kwestiach. Przecież też jestem matką. Wychowałam czwórkę dzieci i wiem jak zadbać o małego człowieka.

A ona wprowadza te swoje niekonwencjonalne metody. To brzmi przecież jak jakieś czary. Co to? Mój syn wiedźmę poślubił, czy jak?

Marcyśka leży chora po raz 5 w tym roku, a przecież on się dopiero zaczął.

Ja bym ją najchętniej zabrała do siebie. Dałabym jej trochę słodkości na poprawę nastroju i przede wszystkim PRAWDZIWE leki!

No ale synowa oczywiście nie chce o tym słyszeć.

Zastanawiam się, czy skoro w taki sposób traktuje moją wnusię i nie dba o nią należycie, to mam możliwość odebrać jej prawda do dziecka i przejąć nad nim opiekę? Zdecydowanie muszę zapoznać się z tym tematem.

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *