„Posiadanie młodszej siostry bardzo dobrze podziałało u mnie na trudny okres dorastania. Gdy Magda przyszła na świat, to ja miałam dziewięć lat i bez większych problemów oraz scen zazdrości poradziłam sobie z pojawieniem się nowego członka rodziny. Dziś niestety odczuwam duży żal, ale to nie ona jest temu winna”.
Pokrzywdzona kobieta: „Rodzice od zawsze faworyzowali moją siostrę”
Pamiętam ten dzień, gdy tato przywiózł mamę i Magdę ze szpitala, a ja już od progu nie mogłam nacieszyć się młodszą siostrą, o której marzyłam z całego serca od co najmniej dwóch lat. Większość moich rówieśników miała rodzeństwo, więc ja przez jego brak czułam się czasem inna, odrzucona i przede wszystkim samotna. Młodsza o dziewięć lat siostra była więc dla mnie niesamowitą nagrodą oraz dawką całkowicie nowych emocji.
Jako dziecko nie byłam zazdrosna i często opiekowałam się Magdą, gdy była już nieco starsza, a ja jako nastolatka mogłam wziąć na siebie większą odpowiedzialność. Już wtedy widziałam, że rodzice poświęcają mi mniej uwagi niż jej, ale byłam przekonana, że jest to całkowicie normalne. W końcu była młodsza, mniejsza i wymagała staranniejszej opieki.
Obecnie patrzę na to zupełnie inaczej, bo życie dało mi ku temu niepodważalny powód i nie mam najmniejszych wątpliwości co do tego, że rodzice od zawsze faworyzowali moją siostrę. Ona dostała mieszkanie, a ja tylko zarośniętą działkę po dziadkach z oczkiem wodnym i rozpadającą się stodołą.
Nierówny podział majątku między siostrami
Rodzice przepisali na Magdę mieszkanie w bloku, które moja mama dostała od swojej babci. Nikt nie nawet przez chwilę nie wspomniał o ewentualnej sprzedaży tej nieruchomości i podzieleniu pieniędzy na dwie równe części. Ona ma dopiero 21 lat, ale gdy skończy studia, to już ma gdzie mieszkać i tu wcale nie chodzi o pieniądze, bo ja pieniądze mam. Ciężko na to pracuję, ale jeszcze nie dorobiłam się własnego mieszkania i od czterech lat muszę wynajmować, przez co nabijam komuś portfel. Co ja mam zrobić z tą działką?
Wartość tej ziemi nawet w połowie nie równa się wartości mieszkania w mieście wojewódzkim, w którym mieszkamy. Druga sprawa to jej lokalizacja – nawet gdybym chciała budować tam dom, to nie mam zamiaru dojeżdżać do pracy 40 kilometrów w jedną stronę. Tak czy inaczej, abym mogła cokolwiek zrobić, to muszę brać kredyt i spłacać go przez trzydzieści lat swojego młodego życia, aby na starość posiedzieć na fotelu z myślą, że jakoś tak szybko minęło.
Kocham Magdę z całego serca i nie mam do niej pretensji, bo to, co się wydarzyło było tylko i wyłącznie decyzją naszych rodziców. Niech dziewczyna ma i się cieszy życiem bez pożyczania od banków, ale nie ukrywam, że serce pękło mi na pół. Myślałam, że jesteśmy rodziną z prawdziwego zdarzenia…