“Serce mi pękło. Tak bardzo się cieszyłam, że będę miała nową mamę. Mój mąż jest dla mnie ostoją. To taki ciepły i dobry człowiek. Niestety jego mama jest zupełnie inna. Tak bardzo chciałam stworzyć z nią tę niezwykłą więź. Niestety, nic z tego! Odrzuciła mnie i moje starania. Może gdyby poznała moją smutną historię, potraktowałabym mnie jak córkę…”
Mój mąż to anioł
Jarek stanął na mojej drodze w najlepszym możliwym momencie. Gdy mnie poznał, byłam wrakiem człowieka. Nie szukałam miłości, ani nawet przyjaźni. Od zawsze byłam typem samotnika i skrywałam swoje uczucia. Wiedziałam, jak łatwo mnie zranić, gdy tylko się odsłaniam.
Jaruś był absolutnie wyjątkowym człowiekiem. Od razu zorientował się, że jestem poturbowana przez los. Na nic nie naciskał, po prostu był, rozumiał i wspierał. Moje serce powoli topniało, a to wszystko za sprawą ciepła, które od niego biło.
Gdy zrozumiałam, że to miłość jeszcze bardziej się przestraszyłam. Wiedziałam, że po kolejnym zranieniu mogę się nie podnieść. Uczucie było silniejsze niż strach. Powoli zaczęłam się przed nim otwierać, a on z czułością odbudowywał te mury i fundamenty, które w moim życiu kilkukrotnie się zawalały.
Życia bez siebie sobie nie wyobrażaliśmy. Przy nim żyłam, przy nim czułam, że mogę wszystko. Nareszcie wiedziałam, jak czerpać pełnymi garściami z tego, co przynosi los. Gdy się zaręczyliśmy i poznałam jego mamę, przypomniały mi się słowa babci, która mnie wychowywała:
Nusiu, znajdziesz kiedyś wyjątkowego człowieka, którego rodzina stanie się Twoją rodziną. Wtedy poznasz, kim jest mama. Obyś trafiła na ludzi, którzy zobaczą, jakim jesteś skarbem dla świata…
Bardzo chciałam, żeby mama Jarka patrzyła na mnie z tą matczyną miłością, którą obdarzała swojego syna. Bardzo chciałam, żebyśmy się zbliżyły i żeby ona wypełniła pustkę, która od zawsze tak bardzo mi doskwierała.
Teściowa nie chce być dla mnie jak mama
Nie zaiskrzyło między mną a przyszłą teściową. Bardzo się starałam, żebyśmy stały się bliskie. Jednak to, co powiedziała mi po ślubie, wbiło mnie w ziemię. Liczyłam, że jak staniemy się rodziną, przyjmie mnie jak córkę, której nigdy nie miała. Pani Halina po weselu podeszła do mnie i powiedziała:
Natalia, możesz mówić do mnie po imieniu. Chyba że wolisz zwracać się nadal per pani, to dla mnie też ok. Tylko błagam, nie mów do mnie “teściowo”, bo tego nie zniosę
– powiedziała, śmiejąc się perliście.
Czułam, jakby strzeliła mi w twarz. Moja mama wyrzekła się mnie, jak byłam mała. Stworzyła nową rodzinę i choć kilka razy obiecywała, że weźmie mnie do siebie, nigdy to nie nastąpiło. Moja babcia, która mnie wychowywała, wie, jak bardzo pragnęłam mieć mamę. Osobę, która zastąpi mi tę, która zostawiła mnie i nigdy po mnie nie wróciła.
Pewnie się śmiejecie, że jestem głupia i naiwna, że to nic wielkiego mówić do matki męża “mamo”. Wiem, to faktycznie dziecinne, ale dla mnie ważne. Czekałam na to latami!
Nie obarczam tą historią mojego męża. Babcia już nie żyje, a ja kolejny raz poczułam zawód. Może gdyby teściowa wiedziała, jakie to dla mnie ważne… Tylko jak jej powiedzieć, że jest dla mnie ważniejsza, niż jej się wydaje?