“Wychowuję synów sama. Odeszłam od ich ojca 10 lat temu, bo stosował wobec nas przemoc fizyczną. Na początku nie miałam siły o siebie zawalczyć, ale nie chciałam takiego życia dla moich dzieci. Pewnego dnia po prostu zabrałam kilka najpotrzebniejszych rzeczy i wyjechałam do rodzinnego miasta, gdzie już zostałam. Nie prosiłam nawet o alimenty, żeby on tylko dał mi spokój. Ale on się nie odczepił a teraz, gdy synowie są już nastolatkami, pisze do nich i obraża mnie w SMS-ach. Często nawet jak z nimi rozmawia, to rzuca niegrzecznymi uwagami. Chłopcy mnie bronią, bo znają prawdę, ale ja nie chcę, żeby oni tego słuchali. Sama nigdy nie mówię o nim w taki sposób. Co mogę zrobić w tej sytuacji?”
Wychowuję synów sama
Odeszłam od ich ojca 10 lat temu, choć długo do tej decyzji dojrzewałam. Ale w tamtym domu była przemoc fizyczna i psychiczna. Wprawdzie on nigdy nie tknął chłopców, ale przecież jestem ich mamą i mnie kochają, trudno było im na to wszystko patrzeć.
Na początku się na to godziłam. Ale gdy mój starszy syn zaczął mówić i wyrażać swoje potrzeby, a pewnego dnia zapytał mnie, czy możemy uciec, dało mi to do myślenia.
Pomyślałam, że nie powinnam myśleć, że dla chłopców lepsza jest taka rodzina, niż żadna.
Nie mogłam zakomunikować, że się wyprowadzam, bo pewnie dostałabym za to w twarz, a on zamknąłby mnie w domu i zabrałby mi telefon.
Za to mogłam po prostu wziąć kilka najpotrzebniejszych rzeczy i kiedy nie będzie go w domu uciec do rodzinnego miasta.
Tak zrobiłam
Wcześniej poprosiłam koleżankę, żeby obejrzała mieszkanie, które znalazła w internecie i podpisała za mnie umowę. Jechałam więc od razu do swojego nowego domu.
Ależ to była ulga. Ja naprawdę odetchnęłam.
Chłopcy też byli bardziej radośni.
Nie prosiłam ich ojca nawet o alimenty na dzieci. Chciałam, tylko żeby zostawił nas w spokoju.
Na początku trochę podskakiwał, ale później jakby o nas zapomniał. Doszły do mnie plotki, że miał przez jakiś czas inną kobietę. A gdy się z nią rozstał, znów zaczął wypisywać.
Chciał się spotkać z chłopcami. Zapytałam ich o zdanie. Od rozstania minęło 5 lat, więc jakiś większy żal już się zatarł.
Spotkali się w mojej obecności, co we mnie przywołało tylko przykre wspomnienia.
Starszak miał już swój telefon. Chciałam mieć z nim kontakt, gdy szedł do szkoły. Dał ojcu numer i wtedy się zaczęło.
Do dziś obraża mnie w SMS-ach do chłopców
Wmawia im swoje prawdy. Pisze, jaka to jestem niedobra, że się puszczam (nazywa mnie w tych wiadomościach dużo gorzej).
Jednym słowem, próbuje zniechęcić do mnie synów.
Chłopcy sami wiedzą, jaka jest prawda i zawsze mnie bronią, ale ja nie chcę, żeby musieli wysłuchiwać takich bzdur. Przecież to dla nich trudne.
On nie ma odebranych praw, więc mam obowiązek pozwolić mu na kontakt z dziećmi. Czasami usuwałam SMS-sy zanim chłopcy je przeczytali.
Ale od pół roku spotykam się z kimś i nie wiem skąd, ale on zdobył numer Kamila. Napisał mu, że na mnie trzeba pracować, bo jestem nierobem (co nie jest prawdą, bo pracuję na 2 etaty) i skrywam wiele mrocznych tajemnic. Że ma się ogarnąć i ode mnie uciekać.
Kamil stwierdził, że z tym trzeba iść na policję, ale ja się waham, no bo czy to coś da? Sama nie wiem.