Chociaż ślub bierze się z myślą, że małżeństwo zwycięsko pokona każdą przeszkodę i przezwycięży kryzys, to w praktyce okazuje się, że nie jest to wcale takie łatwe, jak mogłoby się zdawać. Do redakcji napisała pani Martyna, która właśnie jest w trakcie rozwodu. I – jak twierdzi nasza czytelniczka – winnym rozpadu związku jest jej mąż, to jej teściowa wciąż obwinia ją za tego małżeństwa jej syna i pani Martyny.
“Piotrek jest podrywaczem”
Nie jest mi łatwo pisać o całej tej sytuacji, ale nie mam nawet komu się wyżalić. Pochodzę z bardzo małej miejscowości, gdzie rozwód jest źle postrzegany i uważa się, że nie ma usprawiedliwienia dla zakończenia małżeństwa. Być może dlatego Piotrek czuł większe przyzwolenie do romansowania z innymi, bo myślał, że nigdy od niego nie odejdę.
Plotki o tym, że Piotrek jest podrywaczem krążyły już od dawna, jednak ja byłam naiwna i wierzyłam, że skoro sobie przysięgaliśmy wierność, to danej obietnicy dotrzyma. Szybko jednak zrozumiałam, że chyba w tych wszystkich plotkach jest ziarno prawdy, więc zaczęłam być czujna. Piotrek coraz częściej musiał zostać dłużej w pracy. Po powrocie do domu właściwie w ogóle nie rozmawialiśmy, ale mówi się, że pierwszy kryzys po kilku latach związku jest normalny.
“Postanowiłam, że przejrzę jego telefon”
Kilka miesięcy temu zauważyłam, że Piotrek przykleił się do swojego telefonu. Szliśmy na zakupy, to ja chodziłam z listą i szukałam wszystkich produktów, a on stał z telefonem. W ogóle przestaliśmy rozmawiać, a kiedy chciałam coś opowiedzieć to Piotrek i tak nie słuchał, bo pisał coś na telefonie. Cały czas tłumaczył jednak, że to związane z pracą i nie może tak po prostu wyłączyć komórki.
Coś mnie jednak tknęło i postanowiłam, że przejrzę jego telefon. Wiem, że to naruszenie prywatności i tak się nie robi w zdrowej relacji, ale właśnie tutaj powinno paść pytanie – czy nasz związek był zdrowy? Gdybym nie sprawdziła, to ciągle żyłabym w nieświadomości, że Piotrek to flirciarz. Znałam jego kod, zresztą nic trudnego, nigdy nie był za dobry w tworzeniu haseł. Kiedy spał, zaczęłam przeglądać wiadomości. Okazało się, że mój mąż miał ściągnięte aplikacje randkowe i tam wypisywał do obcych dziewczyn. Każdej mówił, że jest singlem, który – uwaga – szuka miłości na całe życie.
Czy zawalił mi się w tamtym momencie świat? Nie. Czułam ogromną ulgę, bo już wiedziałam, że moja intuicja mnie nie zawiodła i im szybciej zakończę nasze małżeństwo tym lepiej. Ja sobie już jako nastolatka obiecałam, że nie będę z kimś na siłę, “bo tak wypada”. Piotrek się tłumaczył, że te wiadomości to niewinny flirt i nic więcej, że to było dla żartów. Ja byłam jednak nieugięta, flirt po 3 latach małżeństwa? Co byłoby później…
Wszystko byłoby ok, ale moja (jeszcze) teściowa nie daje mi spokoju. Ona potrafi dzwonić do mnie dwa czy trzy razy dziennie, żeby powiedzieć mi, że to ja jestem winna i że to przeze mnie rozpadło się moje małżeństwo z jej synem. Dodaje zawsze, że prawdziwa kobieta walczy o związek, a ja niby zrobiłam z igły widły. Nie ukrywam, że ranią mnie jej słowa i czasami czuję się naprawdę winna. Może za mało czasu poświęcałam Piotrowi? A może za mało się starałam? Te pytania już chyba zawsze zostaną bez odpowiedzi.