“Czy naprawdę to, że mężczyzna wymaga od swojej partnerki, żeby sprzątała, gotowała i chodziła na ustępstwa to taka zbrodnia? Przecież to oczywiste, że skoro pracuję zdalnie mam więcej czasu na domowe obowiązki! Matka nie może zdzierżyć, że Jarek mnie wykorzystuje, a ja tego nie widzę”.
Problemy z miłością
Jesteśmy z Jarkiem razem od dwóch lat, mieszkamy ze sobą od roku. Wcześniej przez długi czas byłam sama, nie mogłam znaleźć sobie faceta. Nigdy nie miałam szczęścia w miłości. Mój poprzedni partner mnie zdradzał z kilkoma kobietami. Dowiedziałam się przypadkiem, gdy zobaczyłam, jak całuje się z moją koleżanką w kawiarni. Wtedy wyszły na jaw wszystkie jego kłamstwa. Byłam zdruzgotana. Moje serce rozsypało się na milion kawałków, ponieważ wiązałam z tym mężczyzną przyszłość. Przez długi czas dochodziłam do siebie, dwa lata chodziłam na terapię.
W sumie przez cztery lata od rozstania byłam sama, bo nie mogłam znieść myśli, że ktoś mnie tak zrani jak mój poprzedni facet. I w końcu poznałam Jarka. Miły, kulturalny, opiekuńczy. Od razu mi się spodobał. Nie wyglądał na takiego, który mógłby zrobić mi krzywdę. Zresztą on również miał w przeszłości traumatyczne doświadczenia. Jego narzeczona rzuciła go dla jego najlepszego przyjaciela. Co więcej, wzięła ślub w dzień, który był zarezerwowany na ich wesele. Wydawało się, że po takich przeżyciach człowiek szuka już tylko stabilizacji i spokoju.
Związkowe kompromisy
Spotykaliśmy się przez jakiś czas, potem postanowiliśmy, że zamieszkamy razem. Bardzo mi na nim zależało, więc godziłam się na wszystkie ustępstwa. W końcu jestem już po trzydziestce, zegar tyka, a porządni faceci nie są na wyciągnięcie ręki! To chyba normalnie, że w związku trzeba czasem iść na ugodę, prawda? Moja matka ma jednak inne zdanie na ten temat.
Justynko, ten człowiek cię w ogóle nie szanuje. Zobacz tylko, jak on się tobą wysługuje. Przecież on już nic nie robi w domu, a wymaga porządków, jakby lada moment miała tu wpaść angielska królowa! Co więcej, kto to widział, żeby się zgodzić na mieszkanie w takiej okolicy. Przecież tu diabeł mówi dobranoc!
– mówiła moja matka.
No cóż, może z częścią rzeczy się zgadzam. Zamieszkaliśmy na obrzeżach miasta, bo nie stać nas było na wynajem czegoś w centrum. Dodatkowo Jarek ma stąd blisko do pracy, a ja pracuję zdalnie, więc nie robi mi to różnicy. Też nie jestem zadowolona z tej okolicy i standardu mieszkania, ale przecież wiecznie nie będziemy tu mieszkać! Jeśli chodzi o sprzątanie to owszem, Jarek bardzo lubi porządek, a – jak sam twierdzi – ja pracuję w domu i mam więcej czasu, bo oszczędzam czas na dojazdach, dzięki czemu mogę w tym czasie ogarnąć mieszkanie. Nie widzę w tym zupełnie nic złego. Czasem jednak słowa matki bardzo mnie dotykają, i zastanawiam się, czy nie ma racji…