“Wiem, że nie jestem już nastolatkiem i takie narzekanie na żonę może nie jest najlepszym rozwiązaniem, ale jednak nie lubię tłumić w sobie emocji. Szperałem w Inetrnecie na różnych forach i wiem, że nie jestem sam z podobnym problemem. Jako ojciec dwojga dzieci nie mogę pozwolić sobie na urlopy i zwolnienia lekarskie, więc w domu jestem dopiero wieczorami. Tak uzgodniliśmy z żoną – ja w pracy, ona w domu”.
“Moja żona i tak stale narzekała”
Skoro tak mieliśmy uzgodnione, to myślałem, że Aneta wywiąże się z naszej umowy i będzie zajmować się dziećmi. Kiedy na świecie pojawił się Ignacy to starałem się po powrocie z pracy odciążać żonę i zajmować się synem. Później Aneta zaszła w drugą ciążę, przyszła inflacja, więc po godzinach w pracy na etacie zacząłem brać zlecenia i nie było już czasu na zajmowanie się Ignasiem, bo teraz wiedziałem, że muszę utrzymać już nie trzyosobową, a czteroosobową rodzinę. Igor nie był wymagającym dzieckiem, z kolei Ignacy dostał się do żłobka i uzgodniłem z Anetą, że możemy go tam posyłać na 3-4 godziny dziennie, jeśli rzeczywiście nie daje sobie rady sama z chłopcami.
Moja żona i tak stale narzekała, jak to jej ciężko, że Ignaś jest taki energiczny, a ona musi w tym czasie karmić Igora. Ja rozumiem, że to nie jest na pewno łatwe zadanie ogarnąć dom i dwójkę maluchów, ale Aneta chyba nie jest jedyną kobietą, która ma takie obowiązki…
“Aneta zaczęła brać wszystkich na litość”
Aneta zaczęła brać wszystkich na litość, specjalnie dzwoniła do moich rodziców i opowiadała, jak to jej ciężko oraz jaka jest wykończona. Moja mama jest już na emeryturze, skończyła 67 lat – uważam, że ten czas powinna przeznaczyć na swoje życie, wyjechać gdzieś, zapisać się na jakieś zajęcia dla seniorów. Jednak moja żona zdążyła jej już zorganizować czas i “zatrudniła ją” (bezpłatnie) do pomocy przy naszych dzieciach. Najpierw prosiła ją o pomoc dwa razy w tygodniu, teraz dzwoni do mojej mamy już niemal codziennie.
Zrozumiałbym, gdyby ona chociaż poprosiła o pomoc również swoją matkę, a nie tylko moją. Aneta podkreśliła, że moi rodzice mieszkają bliżej i mają więcej wolnego czasu. Bardzo denerwuje mnie ta sytuacja i rozmawiałem o tym z żoną, ale ona nie widzi problemu. Twierdzi, że dopóki moja mama zgadza się pomagać przy swoich wnukach, to ona zamierza korzystać z tej pomocy.
Wypomniała mi również, że co ja mogę wiedzieć o wychowaniu dzieci, jak całymi dniami jestem poza domem. Ok, to fakt, ale nie leżę w tym czasie z drinkiem pod palmą na plaży, tylko ciężko pracuję, żeby niczego nie brakowało mojej rodzinie. Anety pracą – według naszych wcześniejszych uzgodnień – miała być opieka nad synami. A nie, że ona teraz sobie chodzi na malowanie paznokci i inne bzdury, a moja mama odbiera Ignasia ze żłobka, bawi się z nim, przewija Igorka, sprząta nam mieszkanie.
Jak pisałem wyżej – wiem, że takie żale to do żony, ale jednak byłoby miło poznać opinię innych, czy ja przesadzam. Moim zdaniem nie, chociaż czasami mam wyrzuty sumienia, że może niepotrzebnie doprowadziłem do kłótni z żoną. Nie chcę po prostu, żeby moja mama czuła się zobowiązana do ganiania za wnukami. W jej wieku ma prawo do robienia tego, na co ma ochotę.