Święta Bożego Narodzenia to niezwykle radosny oraz rodzinny czas, lecz dla wielu wciąż kojarzący się jedynie z choinką i zapakowanymi pod nią prezentami. Nie ma w tym oczywiście nic złego, gdyż tradycja wręczania sobie skromnych upominków może mocno zbliżać ludzi i budować wyjątkowy klimat. Czasem jednak bywa oderwana od rzeczywistości…
„Synowa wymyśliła sobie składkę na prezent dla wnuka”
Świąteczny czas dla Pani Heleny jest czymś naprawdę wyjątkowym. Emerytka nie wyobraża sobie, aby mogła spędzić je bez najbliższej rodziny, tym bardziej że większość czasu przebywa sama w niewielkim mieszkaniu na czwartym piętrze. Zgodnie ze świąteczną tradycją co roku przygotowuje dla każdego niewielki upominek, mimo iż jej sytuacja finansowa nie zalicza się do tych najlepszych.
W tym roku jeden z jej wnuków zażyczył sobie specjalny komputer do grania w gry, lecz jego cena mocno przekracza możliwości finansowe rodziców, więc synowa 68-latki wpadła na genialny pomysł, aby do prezentu za kilka tysięcy złotych dołożyły się wszystkie babcie i rodzice chrzestni 12-latka.
Synowa wymyśliła sobie składkę na prezent dla wnuka, a mi brakuje na podstawowe potrzeby. Czy oni tam powariowali do reszty? Jeszcze mądra wyliczyła, że ja miałabym dać między 800 a 1000 złotych. To jest prawie połowa mojej emerytury, której i tak brakuje mi na moje rzeczy dla mnie do życia. Dobrze, że dorabiam na produktach garmażeryjnych do pobliskiego warzywniaka, bo inaczej musiałabym wybierać między opłatami a lekami
Święta to ogromny wydatek dla schorowanej emerytki
Pani Helena słusznie zwraca uwagę na fakt, iż synowa nie bierze pod uwagę tego, że ona ma kilkoro wnucząt, a jej rodzice tylko jednego wnuka. 68-letnia kobieta ledwo wiąże koniec z końcem, a choroby takie jak nadciśnienie i astma wymagają od niej regularnego dbania o zdrowie, co oczywiście znów generuje potrzebę wydawania kolejnych pieniędzy.
Dla mnie to ona jest po prostu niepoważna. Prezent za tyle pieniędzy pod choinkę, kto to widział? Jej rodzice obydwoje żyją i mają wspólny budżet oraz jednego wnuczka, to mogą szastać pieniędzmi. Ja jakbym chciała dla każdego wnuka coś sensownego kupić, to poszłabym z torbami, bo mam ich pięcioro. Nie wspomnę o tym, że dopiero co była komunia Pawełka i ja tam dałam tysiąc złotych, a pewnie jedyna nie byłam. Gdzie są te pieniądze? Przecież z nich dziecko mogło kupić sobie, co tam zechce. Ja mam nadciśnienie, mam astmę i leki kupić muszę. Suche powietrze w bloku mi nie służy i też przydałby mi się nawilżacz powietrza, bo lekarz zalecił, ale nie stać mnie na to, a co dopiero tak duże składki na prezenty
Myślicie, że synowa lekko przesadziła z organizowaniem takiej zbiórki?