“Mam dosyć tego zaściankowego myślenia mojej matki. Całe życie taka była. Dla niej wszystko jest albo czarne, albo białe. Teraz jak się dowiedziała, że mój facet jest ateistą, powiedziała, że nie życzy sobie jego w święta w swoim domu. On chciał z szacunku do tradycji i do mnie, pójść ze mną na Wigilię, ale jak tak, to mam to gdzieś, też nie pójdę. Niech siedzi sama. Skoro uprzedzenia są dla niej ważniejsze od córki…”
Moja matka jest staroświecka
Całe moje dzieciństwo tak wyglądało. Zero nowoczesności. Matka zawsze była dla nas bardzo ostra. Dla niej nie było żadnych odstępstw od ustalonych reguł. Patrząc na to z perspektywy czasu, widzę, jak bardzo przesadzała.
Od najmłodszych lat żyłam pod linijkę. Jak matka ustaliła, że z dworu mam wrócić o 19.oo, to wiedziałam, że nie mogę się spóźnić nawet o 5 minut. Nie było opcji, żeby ją przekonać, że “jeszcze pół godzinki”. Inne dzieciaki biegały pod oknami, a ja ze smutkiem spoglądałam przez okno, bo tak chciała mama.
Poza dyscypliną, w domu było też praktyczne podejście do wszystkiego. Nie było mowy o kupowaniu nowych ciuchów, bo są modne. Były ciuchy po starszym rodzeństwie i tym musiałam się zadowolić. Jako nastolatka byłam zrozpaczona, bo inne dziewczyny dbały o siebie, a ja nie byłam w stanie przekonać mamy do zmiany poglądów.
Odetchnęłam trochę na studiach i to właśnie wtedy zobaczyłam, że świat może być naprawdę kolorowy.
Matka nie życzy sobie na Wigilii mojego faceta, bo jest niewierzący
Jako dorosła kobieta zrozumiałam, jak wiele zabrała mi moja mama. Mój świat był odrysowany od linijki. Nie wychodziłam poza narzucone mi schematy, a za nimi toczył się piękny świat, do którego ja nie miałam dostępu.
Bartka poznałam rok temu. Bardzo się w sobie zakochaliśmy. Ja jego rodzinę poznałam już jakiś czas temu, teraz chciałam zaprosić go do mamy. Jego rodzice są totalnie otwarci i zobaczyłam, jak może wyglądać rodzina. Bartek od zawsze ma dużą swobodę i nauczył mnie tej otwartości.
Poprosiłam mojego chłopaka, żeby wybrał się ze mną na Wigilię do mamy, mimo że wiem, że on jest ateistą i ma totalnie obojętny stosunek do Bożego Narodzenia, to się zgodził. Szanuje tradycje i jest to dla niego miły, rodzinny czas. Niestety moja matka pokazała prawdziwą twarz i zrobiła mi okropną awanturę.
Usłyszałam, że z szarlatanem nie usiądzie do wigilijnego stołu. Dla niej ktoś, kto jest inny niż ona, jest nie do zaakceptowania. Na nic były moje tłumaczenia, że to prywatna sprawa Bartka. Zamiast rodziny kolejny raz wybrała swoje zacofane poglądy. Ta kobieta nigdy się nie zmieni, a ja nie mam zamiaru, żeby całe życie zabierała mi piękno życia. Koniec z tym. Chce siedzieć sama, niech siedzi. Nie zaakceptuje nas takimi, jakimi jesteśmy, to trudno. Ojciec nie żyje, moje rodzeństwo jest za granicą, może jak sama usiądzie w Wigilię, to zrozumie, co jest tak naprawdę ważne!