Wiadomo nie od dziś, że każda matka chce dla swojego dziecka jak najlepiej. Niestety w wielu przypadkach oczekiwania rodziców mijają się z tym, czego w życiu dorosłym pragnie ich potomstwo, co może być powodem wielu niepotrzebnych konfliktów. Pani Mariola przez lata tworzyła w swojej głowie obraz idealnej synowej, lecz życie napisało inny scenariusz.
„Wziął sobie bezbożnicę, która nie chce chrzcić dzieci”
Wychowana w nad wyraz religijnej rodzinie 62-latka robiła wszystko, co mogła, by przekazać swojemu synowi wyniesione z domu rodzinnego wartości. Jednym z jej największych życiowych celów było właśnie to, aby Rafał żył blisko Boga i nie uległ pokusie popularnemu ostatnio zjawisku polegającym na odwracaniu się młodych ludzi od instytucji kościoła.
Niestety kobieta z niewielkiej miejscowości na południu Polski nie była zadowolona, gdy dowiedziała się, że wieloletnia partnerka jej 28-letniego syna omija kościół szerokim łukiem i nie ma zamiaru przyrzekać miłości przed ołtarzem, jak i chrzcić swoich dzieci, które potencjalnie mogą być wnukami Pani Marioli.
Jestem zawiedziona, bo Natalkę uważałam za bardzo mądrą i dobrą dziewczynę z przyzwoitego domu. Na tyle, ile ją znałam, to nie mogłam powiedzieć o niej ani jednego złego słowa. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że mój syn na prawdopodobną żonę wziął sobie bezbożnicę, która nie chce chrzcić dzieci ani brać ślubu kościelnego. Powiedział mi o tym Rafał, więc nie musiałam z kultury tłumić swojej reakcji, ale już się boję o święta. Jak mam siedzieć przy jednym stole z kimś, kto nie wierzy w Boga i wyznaje całkowicie odmienne poglądy niż ja? To się w głowie nie mieści, bo jej rodzice są bardzo wierzący i w każdą niedzielę widzę ich w kościele.
Młody mężczyzna jest wdzięczny swojej wybrance, że otworzyła mu oczy
Rozczarowana wyborem syna matka nie może pogodzić się z tym, że młody mężczyzna akceptuje podejście swojej prawdopodobnie przyszłej żony i sam także zmienił swoje podejście zarówno do wiary, jak i instytucji kościoła. 62-latka prosiła go, aby ten przemyślał swój wybór. W odpowiedzi jednak usłyszała, że wybranka serca otworzyła mu oczy na sprawy związane z kościołem i wiarą.
Dla mnie jako matki jest to duży cios, bo to, że ona gardzi kościołem, to jedno, ale przecież Rafał miał te wartości wpajane od małego. Gdy było nam w życiu ciężko, to się modliliśmy i problemy momentalnie znikały. Znałam już takie rodziny, które odrzuciły wiarę i później bardzo tego żałowały. Ja źle nikomu nie życzę, a zwłaszcza własnemu dziecku, ale porzucenie wiary, to dobrowolne proszenie się o życiowe niepowodzenia.
Przechodziliście podobne przeprawy z rodzicami lub dziadkami? Ja niestety mam to już za sobą…