“Mam dość niańczenia mojej żony. Ona nie umie nawet dobrze posprzątać w domu. Myślałem, że poślubiłem kobietę, a nie dziecko”

Związek bez kłótni istnieje zapewne jedynie w komediach romantycznych. Czasami jednak to pierwszy etap związku nie pozwala dostrzec różnic między partnerami – różnic w poglądach czy w wyznawanych wartościach. Wtedy zaczynają przeszkadzać nawet drobiazgi – to, jak druga osoba się ubiera, sprząta dom, jej żarty i sposób mówienia. Nasz czytelnik uważa, że wcześniej nie zauważał wad jego żony, teraz jednak czuje się bardziej jak opiekun, a nie partner.

“Udawała świetną panią domu”

Nie lubię owijać w bawełnę, więc będzie to bardzo szczery mail. Z Beatą jesteśmy małżeństwem od niecałych dwóch lat, a wszystko dlatego, że jej rodzice nalegali na ślub. Nie było wesela, zwykły obiad dla najbliższych, bo i jakiegoś szczęścia specjalnego nie czułem, więc co tu świętować? Mimo wszystko zawsze uważałem Beatę za dojrzałą, ciepłą i zorganizowaną kobietę. Taką, przy której facet może odnieść sukces, rozwijać karierę, a jej można powierzyć zajmowanie się domem i dziećmi. Mocno się pomyliłem.

Beata przez pierwsze kilka miesięcy małżeństwa udawała świetną panią domu. Były obiadki, uprasowane koszule i względny porządek w domu. Szybko jednak poczuła się zbyt pewnie w związku i powoli zaniedbywała domowe obowiązki. Jej praca nie jest tak wymagająca jak moja, poza tym wraca do domu dużo wcześniej, więc uzgodniliśmy, że obiad ona szykuje.

“Ja potrzebuję prawdziwej kobiety”

Moja żona w ostatnim czasie nie robi kompletnie nic w domu. Po pracy zaczyna kurs online, chodzi na jogę, na siłownię. Nie gotuje obiadów, bo jak stwierdziła – nie ma do tego talentu. Sprząta tylko w soboty, a tego też w sumie nie można nazwać sprzątaniem, bo coś tam ogarnie z wierzchu, odkurzy na szybko, przetrze meble i tyle ze sprzątania. A ja czuję się teraz jak jej niańka. Robię zakupy dwa-trzy razy w tygodniu, czasami przyrządzę jakąś kolację, śniadanie. Pomagam ogarniać dom w soboty, bo inaczej utonęlibyśmy w syfie. I zaczynam mieć powoli dość.

Ja potrzebuję prawdziwej kobiety. Takiej, która umie zadbać o męża, o dom, a w przyszłości o dzieci. Nie potrzebuję damulki, której zachciało się uczyć hiszpańskiego po pracy i rozciągać na pilatesie czy jodze. Nie powiedziałem tego wszystkiego moim rodzicom, a oni szybko sprowadziliby Beatę na ziemię. Moja cierpliwość się kończy, ale też chcę zwrócić uwagę, że gdyby np. mężczyzna zarabiał za mało albo miał mało ambitną pracę, to zaraz posypałaby się lawina komentarzy od kobiet, że to leń, ciamajda, nieudacznik. Skoro chcecie, żeby facet dobrze zarabiał, to zadbajcie, aby nie musiał się o nic martwić po pracy.

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *