Wybór odpowiedniej dla dziecka szkoły to nie lada wyzwanie. Każdy rodzic chce, aby jego pociecha z radością mogła korzystać z edukacji, uczyć się od nauczycieli z powołania oraz chodzić do szkoły bez stresu. Są jednak rodzice, którzy uważają, że jedynie prywatne placówki mogą poszczycić się dobrą renomą oraz są odpowiednią inwestycją w kwestii kształcenia dziecka.
“Anka zawsze lubiła luksusy…”
Moja żona robi ponadprzeciętną karierę w korporacji, zawsze była ambitna – może trochę przesadnie i odkąd pamiętam to dobrze zarabiała. Ja też nie mogę narzekać i nie chcę się chwalić, ale żyjemy na naprawdę dobrym poziome. Ja jednak pochodzę z bardzo biednej rodziny i wiem, że pieniądze nie są żądnym wyznacznikiem wartości człowieka. Ania z kolei mierzy innych miarą posiadanego stanowiska w pracy, samochodu i torebki. Jak sama głośno mówi – warto otaczać się bogatymi ludźmi, którzy w razie czegoś zawsze pomogą. Kompletnie się z tym nie zgadzam. Często to ktoś z chudszym portfelem prędzej zaoferuje pomoc, aniżeli jakiś bogacz…
Niestety, Anka od zawsze lubiła luksusy. Rodzice ją nauczyli, że w życiu trzeba chodzić modnie ubraną, inwestować w materialne aspekty, dzięki czemu z daleka widać, że ktoś odniósł sukces. Wszystko ok, bo nie jest zarozumiała, ma w sobie mnóstwo empatii, nie zapomina o potrzebujących, ale nie lubię jak tak podkreśla swoją dobrą sytuację materialną…
“Nie chcę, aby nasze dzieci się wywyższały”
Kamila i Basię staram się wychowywać na skromnych i pracowitych ludzi. Nie kupuję im wszystkiego, w odróżnieniu od Anki. Ona zabiera nasze dzieciaki do sklepu i nie stawia żadnych limitów, żadnych granic. Na dodatek w tym roku postanowiła je posłać do prywatnej, prestiżowej szkoły. Owszem, uczą się tam języków obcych, zajęcia odbywają się w kameralnych klasach, a Ania jest zachwycona, bo rodzice uczniów tej szkoły to dobrze sytuowane osoby, więc ma z nimi mnóstwo wspólnych tematów. Poza tym podkreśla, że Kamil i Basia powinny otaczać się dziećmi na ich poziomie. Podobno ma to zaowocować w przyszłości, w końcu moja żona już wiele razy podkreśliła, że lepiej liczyć na bogatego niż biednego.
Ja nie zamierzam się z nią kłócić, szczególnie, że nie zrobiła nic złego. Jednak nie do końca odpowiada mi jej podejście oraz to, jak rozpieszcza nasze dzieciaki.
Myślicie, że rzeczywiście szkoła prywatna daje większe możliwości?