“Gosia mimo choroby zdecydowała się na poród. Zamiast swojego życia wybrała życie nienarodzonego dziecka. Zmarła niespodziewanie. Nasz świat się zawalił. Mój i naszych dzieci. Teściowie nie potrafią wybaczyć ani mi, ani dzieciom. Obwiniają nas za śmierć Gosi. Rodzina mojej żony w ogóle nie interesuje się Julką i Markiem. Gosi serce by pękło, gdyby to widziała.
Żona zmarła nagle
Z Gosią spotykaliśmy się od małego. Nasza przyjaźń z czasem zamieniła się w miłość. Już od najmłodszych lat żona miała problemy ze zdrowiem. Kiedyś dokładnie nie wiedziałem, co jej jest. Po prostu w podstawówce często była nieobecna, bo leżała co jakiś czas w szpitalu.
Później zaczęliśmy się spotykać jako para i wiedziałem, że Małgosia ma wrodzoną wadę serca. Z czasem żona nauczyła się żyć z pewnymi ograniczeniami. Jako dorosła kobieta funkcjonowała prawie normalnie.
Problemy nasiliły się po pierwszej ciąży. Nad Gosią wisiało widmo operacji. Na początku odłożyła to w czasie, bo karmiła małą Julkę. Potem zaliczyliśmy wpadkę i ciąża wszystko pokomplikowała.
Maruś nie był planowany, ale oboje od razu pogodziliśmy się z tym, że będziemy mieli drugie dziecko. Gorzej było z teściami. Bardzo nalegali na usunięcie ciąży i natychmiastową operację żony. Ja cały czas biłem się z myślami. Zostawiłem decyzję Gosi.
Wiedziała, że poprę każdą jej decyzję, choć dałem jej do zrozumienia, że teściowie mają rację. Gosia nie wyobrażała sobie usunąć ciąży. Niestety to było zbyt duże obciążenie dla jej organizmu. Dwa tygodnie po urodzeniu Marka nagle zmarła.
Rodzina żony ma do nas żal
Mój świat zupełnie się zawalił. Niby wiedzieliśmy, że Gosia ryzykuje, ale niech nie waży się oceniać nas nikt, kto nie był w podobnej sytuacji. Nie wiecie nawet, jak trudno podjąć taką decyzję.
Czy mam do siebie żal? Oczywiście. Każdego dnia. Każdego dnia też patrząc w oczka mojego synka, wiem, że gdyby to on zmarł, nasze cierpienie byłoby wspólne, ale równie silne. Jak przekonać, żeby matka zabiła nienarodzone dziecko dla swojego dobra? Nie wiem. Ja nie umiałem.
Być może decyzja byłaby inna, gdyby lekarze byli pewni, że ta ciąża zabije Gosię. Oni też nie przewidzieli takiego scenariusza. Żona była cały czas pod opieką najlepszych specjalistów i wszystko wyglądało bardzo obiecująco. Operacja była już zaplanowana. Niestety żona jej nie dożyła.
Po pogrzebie teściowa podeszła do mnie i z całych sił uderzyła mnie w twarz. Nie mam do niej żalu. Straciła córkę i cały swój ból skierowała w moją stronę. Boli mnie jedynie, że taki sam żal ma do naszego syna. Gdyby nie Maruś żona mogłaby nadal żyć. Gdyby Gosia to widziała, pękłoby jej serce.
Jakoś muszę sobie radzić, ale nie ukrywam, że jest mi ciężko. Mam dwójkę małych dzieci i muszę być silny dla nich. Ja prawie nie mam rodziny, rodzina żony całkiem się od nas odsunęła. Być może teściowie w końcu będą w stanie nam wybaczyć. Wiem, że Gosia tego właśnie by sobie życzyła. Chociaż strasznie mnie skrzywdzili, moje serce nadal jest dla nich otwarte.”
Janusz