„Bała się chodzić na religię, a ja to bagatelizowałam. Prawdziwy powód poznałam dopiero po 23 latach”

Religia w szkołach to jeden z tych tematów, które budzą ostatnimi czasy naprawdę wiele kontrowersji. Moje stanowisko w tej kwestii było dotychczas neutralne, bo swoje dzieci już dawno odchowałam. Niestety po tym, co wyznała mi córka, zaczęłam się nad tym mocno zastanawiać. Sporym problemem mogą być ludzie, którzy jej uczą.

Otworzyła się dopiero po 23 latach

Moja córka kończyła w marcu trzydzieści lat i z tej okazji zafundowałam nam krótki wypad do Rzymu. Nie będę ukrywać, że spełniłam tym trochę swoje marzenie, a i ona miała całkiem fajną wycieczkę, podczas które nagadałyśmy się za wszystkie lata. Odkąd zamieszkała z chłopakiem, to nasz kontakt nie jest już tak intensywny, jak kiedyś, więc tym bardziej cieszyłam się z tego wyjazdu.

Oczywiście w stolicy chrześcijaństwa nie mogło zabraknąć rozmów o sprawach związanych z wiarą, czego sobie absolutnie nie szczędziłyśmy. To o czym się dowiedziałam, zmroziło mi krew w żyłach. Okazuje się, że moja córka bała się chodzić na religię, a ja to bagatelizowałam. Prawdziwy powód poznałam dopiero po 23 latach na tej wycieczce.

Pamiętam taki moment, gdy rozpoczęła pierwszą klasę szkoły podstawowej i faktycznie obawiała się lekcji religii. Kilka razy zdarzyło się nawet tak, że z powodu bólu brzucha zostawała w domu. Byłam jednak przekonana, że to napięcie jest efektem ogólnego stresu wywołanego zmianą otoczenia. Z czasem wszystko minęło, ale ślad w jej głowie pozostał do dziś…

Dziewczynka w białym stroju zasłaniająca twarz dłonią

„Dziecko przez lata dusiło w sobie dziwne historyjki”

Byłam przerażona, gdy Marta w końcu się przede mną otworzyła. Nadal to do mnie nie dociera i nawet nie chcę myśleć, jak bardzo musiała cierpieć. Dziecko przez lata dusiło w sobie dziwne historyjki, które serwowała im katechetka. Większość niniejszych pseudo moralizujących opowieści dotyczyła głównie spożywania mięsa w dni postne.

Ta nienormalna kobieta wciskała siedmioletnim dzieciakom, że jeśli zjedzą w piątek parówkę, to mogą tego gorzko żałować, a nawet przypłacić własnym życiem. Twierdziła, że ma na to niepodważalne dowody, a jedyne co miała to bujną wyobraźnię!

Tych opowieści było wiele, ale wszystkie budowała na tym samym schemacie i tak oto jej sąsiad, zjadłszy kiełbasę w piątkowy poranek, wieczorem spadł z dachu własnego domu i zginął na miejscu. Tata jednej z jej uczennica zginął w wypadku samochodowym, bo zapakował dziewczynce do szkoły kanapkę z szynką – tak, tym dniem był piątek.

Chyba nie muszę mówić, jak takie rzeczy wpływały na dzieci, które ledwo rozpoczęły naukę w pierwszej klasie. Marta przyznała się, że wiele razy bała się o mojego męża, bo widziała go spożywającego potrawy mięsne w dni, w które według pani katechetki nie powinien. Jeśli wszyscy nauczyciele religii są odklejeni tak samo, jak ta kobieta, to może jakiekolwiek zmiany warto zacząć właśnie od nich.

Spotkaliście się z podobnymi przypadkami? Jeśli Wasze dzieciaki chodzą na lekcje religii, to może warto podpytać je, co wygaduje nauczyciel.

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *