„Wyśmiewają mój krzyżyk na szyi. Praca w korporacji była moim marzeniem…”

Podobno żyjemy w czasach, w których możesz być, kim tylko zechcesz i nie musisz ukrywać przed ludźmi swojego prawdziwego „ja” oraz poglądów. Niestety ta zasada funkcjonuje tylko wtedy, gdy myślisz tak samo, jak grupa osób, które ma mają nas zaakceptować. Przekonałam się o tym na własnej skórze.

Wielkie plany budowane na tradycyjnych wartościach

Pochodzę z niewielkiej miejscowości zlokalizowanej na wschodzie Polski, ale już w szkole podstawowej marzyłam o tym, aby wyprowadzić się do Warszawy, gdzie będę miała niesamowite możliwości rozwoju zawodowego i nie tylko.

Wierzyłam też w to, że w tak ogromnym mieście poznam tego jedynego na całe życie, który będzie tylko i wyłącznie moim wyborem, a nie wyborem podyktowanym sugestiami rodziców, czego doświadczyłam już pod koniec szkoły średniej.

Ile to ja się nie nasłuchałam, że syn największego przedsiębiorcy w regionie, który od lat jest przyjacielem rodziny, będzie dla mnie najlepszym wyborem. Nie chciałam uszczęśliwiać rodziców, tylko siebie! Ślub kościelny był moim największym marzeniem, ale z kimś, kogo naprawdę pokocham.

Od najmłodszych lat byłam bardzo blisko Boga oraz wiary, a wszystko to dzięki mojej ukochanej Mamusi. To ona pomogła mi się do niego zbliżyć, a gdy w pewnym momencie wątpiłam, pomagała mi odnaleźć właściwą drogę. Gdy wyprowadzałam się do Warszawy, to dostałam od niej srebrny łańcuszek z krzyżykiem, który miał mi przypominać o tym, że Bóg jest ze mną w każdym momencie.

kobieta z krzyżykiem na szyi

„Spędzałam przerwy w toalecie, zalewając się łzami…”

Cieszyłam się jak szalona, gdy odebrałam telefon z dużej warszawskiej firmy i usłyszałam w słuchawce, że to właśnie mnie chcą zatrudnić na stanowisko, o którym śniłam od lat. Wierzyłam, że to wszystko dzieje się po mojej myśli tylko dzięki Bogu. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że symbol wiary zdobiący moją szyję może być dla kogoś powodem do drwin.

Żyję na tym świecie 29 lat i nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego koledzy i koleżanki z nowej pracy wyśmiewają mój krzyżyk na szyi. Praca w korporacji była moim marzeniem, a teraz czuję strach przed każdym wejściem do biura. Mam dość tych docinek i zaczepek, które są wypowiadane niby w formie żartu.

Wszystko zaczęło się od pytania, które zadał mi kolega siedzący obok: „Czy Twój Bóg pomoże nam rozwiązać ten problem?”. Siedzimy na otwartej przestrzeni, więc momentalnie reszta podchwyciła temat i teraz podobne pytania pojawiają się praktycznie każdego dnia. W ciągu trzech miesięcy już kilka razy spędzałam przerwy w toalecie, zalewając się łzami z bezsilności.

Jestem chyba za słaba, aby się postawić. Chcę dalej tam pracować, ale nie kosztem ciągłego upokarzania. Krzyżyka z szyi nie zdejmę, nie ma takiej możliwości!

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *