Bydgoszczanka pojechała do sanatorium nad polskie morze. Podczas turnusu w Kołobrzegu kobieta spotkała się z ukrytymi opłatami. To nadszarpnęło budżet seniorki. Uważa, że kuracjusze ni powinni płacić za takie rzeczy.
Jeśli wyjeżdżasz do sanatorium w ramach NFZ wiadome jest, że za własne pieniądze musisz dojechać na miejsce. Częściowo ponosisz koszty wyżywienia i zakwaterowania. Kwoty są z góry ustalone przez Ministerstwo Zdrowia.
Od 1 października do 30 kwietnia zapłacisz za jeden dzień od 10,6 zł do nawet 32,2 zł/dzień. Ceny idą w górę od 1 maja do 30 września. Wtedy widełki kształtują się w następujący sposób: od 11 zł do 40,9 zł.
Ukryte opłaty za sanatorium. Aż ją portfel zabolał!
Okazuje się, że może to nie być wszystko. O dodatkowych kosztach, które mieszkanka Bydgoszczy poniosła w sanatorium w Kołobrzegu, napisała “Gazeta Pomorska”. Pierwszą z nich jest opłata za czajnik. Za trzy tygodnie to kwota 21 zł. Wyjeżdżając do Kołobrzegu nie wzięła ze sobą suszarki do włosów — skasowali ją dokładnie 30 zł. Wśród ukrytych kosztów był telewizor. Kosztował ją w sumie najwięcej, bo 90 zł. Na szczęście do niego dorzuciły się koleżanki z pokoju.
“Gazeta Pomorska” przygotowała też zestawienie cen dodatkowych kosztów sanatorium. Kształtują się następująco: