” Byłam pewna, że u nas będzie inaczej. Tyle razy słyszałam historie szczęśliwych, zgodnych rodzin, w których wszystko się zepsuło przez spadek. Nagle ludzie stawali się swoimi wrogami i jakby mogli, wyciągnęliby sobie nawzajem z gardła ostatnią złotówkę. My od zawsze byliśmy kochającym się rodzeństwa. Do czasu… Gdy zmarła mama moje siostry pokazały zupełnie inne oblicze. Kłótnie o spadek zaczęły się już na stypie.
Po śmierci mamy w rodzinie zaczęły się kłótnie o spadek
W naszym domu nigdy nie było szczególnie bogato. Rodzice ciężko pracowali, żeby zapewnić nam jak najlepsze życie. Mama całe życie była sprzedawczynią w sklepie. To ciężka praca, a płaca… No cóż, bez szału! Tatuś pracował na kolei i zarabiał całkiem nieźle, ale cztery córki w domu to dość duże finansowe wyzwanie.
Żyło nam się naprawdę dobrze. Może nie w luksusach, ale mieliśmy fajny dom, to akurat plus pracy ojca. Miał dom służbowy, który z czasem przeszedł na jego własność. 200 m2 i duża działka to było nasze miejsce na ziemi.
Od zawsze byłyśmy uczone szacunku do pracy i pieniądza. Między mną a siostrami była mała różnica wieku. Zawsze dogadywałyśmy się naprawdę świetnie. To, co było naszą wielką chlubą, to szacunek do rodziców. Rodzice byli dla nas najważniejsi. Tak zostałyśmy wychowane.
Gdy zmarł tatuś, nasza rodzina nadal była silna i bardzo ze sobą zżyta. Często odwiedzałyśmy mamę. Najmłodsza siostra ciągle mieszkała w rodzinnym domu, my rozjechałyśmy się po kraju. Po pięciu latach rak zabrał mamę. Nagle przestałam poznawać moje siostry. Zaczęły się kłótnie o majątek po rodzicach. Aż mnie mdli, jak o tym myślę.
Rodzeństwo już na stypie dzieliło się majątkiem…
Mama chorowała około pół roku. Starałam się przyjeżdżać do niej jak najczęściej, ale praca, dom dzieci… No wiecie, jak to jest. Podobnie pozostałe dwie siostry, często się wymijałyśmy, żeby częściej ktoś był u mamy. Przez to spotykałyśmy się znacznie rzadziej. Małgonia, która mieszkała z mamą, przez te sześć miesięcy z ogromnym poświęceniem sprawowała opiekę nad mamunią.
Kilka razy Gosia wspominała, że siostry robią jakieś aluzje na temat domu. Przebąkiwały, że niech sobie Gosia nie myśli, że dom będzie tylko jej. Trudno mi było w to uwierzyć, ale z drugiej strony, dlaczego miałaby kłamać.
Gdy mamunia zmarła mój świat się załamał. Przez dni przed pogrzebem chodziłam jak zombie. Mało co do mnie docierało. Aśka i Justyna już wtedy pozwalały sobie na jakieś hasełka o finansach. To, co najbardziej mnie zniesmaczyło, to jak patrzyły najmłodszej siostrze na ręce.
Pogrzeb był dla mnie koszmarny, ale to, co wydarzyło się tuż po nim, złamało mi serce. Konsolacja odbyła się w naszym rodzinnym domu. Gdy wszyscy już wyszli i zostałyśmy tylko my z siostrami i nasze rodziny, Asia zaczęła dziwną rozmowę:
No dobra dziewczyny, już po wszystkim. Przyszedł czas, żeby powiedzieć to wprost: Gośka przez lata żerowałaś na rodzicach czas z tym skończyć. Ja proponuję, żebyśmy od razu sprzedały dom. Jak dla mnie powinnaś dostać najmniej, bo przez lata korzystałaś i z domu i z emerytury matki, ale ok podzielmy na cztery. Powinno Ci wystarczyć na mieszkanie. Zresztą pewnie odłożyłaś spora sumkę przez lata gdy siedziałaś na utrzymaniu mamy.
Gosia wybiegła z płaczem, a ja, ja po prostu nie mogłam uwierzyć w to, co się dzieje. Aśkę poparła Justyna i już widziałam, jak liczą ile której się dostanie. Wzięłam męża i dzieciaki i po prostu wyszłam. Z moich sióstr wylazły ich najgorsze cechy. Minął tydzień od tamtych wydarzeń. Nie odbieram od nich telefonu, bo muszę zebrać siły na tę rozmowę. Tydzień temu pochowałam ukochaną mamę i ostatnie, o czym teraz myślę to spadek po niej…”