“Szkoła to teraz prawdziwa rewia mody. Kiedyś dzieci chodziły ubrane bardzo podobnie i nikt nie wyróżniał nikogo, bo ma markowe buty czy spodnie. Mnie nie stać na takie ubrania, nawet z drugiego obiegu, a mój syn przez to cierpi, bo czuje się społecznie wykluczony. Wszystkie dzieci z jego klasy praktycznie co tydzień spotykają się u kogoś na urodzinach, a on nigdy nie dostał zaproszenia. Kiedy zapytał, dlaczego uczniowie odparli mu, że do nich nie pasuje i wstyd go gdzieś zabrać”.
“Mój syn jest zawsze pomijany przez kolegów”
Krystyna jest mamą dwóch synów w wieku szkolnym. Pracuje za najniższą krajową i jej mąż również, w związku z tym żyją dość skromnie. Nie stać ich na wielkie zachcianki, a Krystyna tak właśnie traktuje markowe ubrania:
Można ubrać się modnie, nie wybierając markowych ciuchów. Moi synowie zawsze są modnie i czysto ubrani. Korzystamy wprawdzie czasem z ubrań z drugiego obiegu, ale jakie to ma znaczenie? Tak naprawdę nikt o tym nie wie.
Może i trochę narzekam, ale jest mi naprawdę trudno. Rachunki są coraz wyższe, a pensja wciąż taka sama.
Staram się, aby moim chłopcom niczego nie zabrakło, ale widzę, że nie potrafię im zapewnić tego, czego oczekują od nich koledzy z klasy. Starszak jest przez nich stale pomijany.
“Czy ubrania są wyznacznikiem atrakcyjności relacji z kimś?”
Krystyna jest przekonana, że podejście dzieci ze szkoły to “zasługa” rodziców:
Mój syn kiedyś taki nie był, a teraz co rano jest problem. Wiecznie słyszę: Nie mam się w co ubrać! I to nie tak, że faktycznie nie ma. Bo szafa pęka w szwach. Starszak ma najwięcej ubrań z całej naszej rodziny. Ale codziennie musi mieć inne spodnie, inną bluzę. Dobrze, że chociaż buty nosi te same.
On twierdzi, że jeśli założyłby dwa dni z rzędu te same ubrania, to koledzy nie rozmawialiby z nim nawet na przerwach.
Do czego to doszło? Żeby ubrania były wyznacznikiem atrakcyjności relacji z kimś.
“Nikt nie zaprasza syna na urodziny”
Ostatnio już miarka się przebrała. Krystyna pisze dalej:
Od początku roku szkolnego odbyło się już 6 przyjęć urodzinowych. W przyszłym tygodniu będzie następne i zaproszona jest cała klasa, tylko nie mój syn.
Postanowił więc zapytać dlaczego? Na co usłyszał odpowiedź, że nie pasuje do reszty klasy i wstyd go gdzieś zabrać, bo nie nosi markowych ubrań.
Naprawdę zastanawiam się, czy nie poprosić szkoły o zwołanie jakiegoś zebrania i omówienie tego tematu z rodzicami.
Przecież to oczywiste, że dzieci wynoszą takie zachowania z domu.
Syn jest teraz bardzo smutny, a ja czuję, że go w pewien sposób zawiodłam. Ale nie mogę nic zrobić. Zwyczajnie nie stać mnie na inne życie. Na życie, którego oczekują od syna jego koledzy. Co robić?
Co byście zrobili na miejscu Krystyny?