Podobno w życiu nic nie układa się tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. A co jeśli jest zupełnie inaczej, ale my najzwyczajniej w świecie tego nie dostrzegamy? Szara codzienność potrafi przytłoczyć do tego stopnia, że wszystko traci sens. Jeśli jednak wciąż masz możliwość poszukania go na nowo, to masz niesamowite szczęście.
Uczucie, które wszystko odmieniło
Od zawsze miała problem, aby cieszyć się z małych rzeczy i doceniać to, że jestem w pełni zdrowa lub mam gdzie mieszkać. Doskonale pamiętam to okropne uczucie, gdy będąc nastolatką, wyjeżdżałam z rodzicami nad polskie morze. Moje koleżanki spędzały wakacje w Egipcie, Turcji czy Bułgarii, więc dziesięć dni w Jastrzębiej Górze nie było czymś, czym chciałabym się chwalić po powrocie do szkoły. Z każdym kolejnym rokiem moja wewnętrzna frustracja rosła, ale uczyłam się z nią żyć w jak najlepszej zgodzie. Akceptowałam swoje życie, lecz nie byłam nim usatysfakcjonowana.
Wszystko zmieniło się tuż po obronie pracy magisterskiej, gdy poznałam Przemka. Poczułam coś, czego jeszcze nigdy nie doświadczyłam, a każdy dzień zaczynałam myślą o nim i o tym, kiedy wreszcie się zobaczymy. Mijały kolejne miesiące, a ja wciąż nie mogła uwierzyć w to, co się dzieje. Decyzja o wspólnym zamieszkaniu była jedną z najszybciej podjętych decyzji w moim życiu. Liczyło się tylko to, abyśmy byli razem bez względu na okoliczności.
Nic już nie będzie takie jak kiedyś
Niestety demony z przeszłości dały o sobie znać po ok. roku wspólnego mieszkania. Proza życia codziennego tak mocno mnie przytłoczyła, że znów wszystko zaczęło mi przeszkadzać. Nienawidziłam robienia zakupów, sprzątania czy gotowania, mimo że wiele tych zwykłych czynności wciąż robiliśmy wspólnie, ale ja już nie czerpałam z tego żadnej satysfakcji.
Życie z opowieści moich koleżanek miało więcej kolorów niż moje. Wszystko, co mi opowiadały, porównywałam ze swoim życiem i wyciągałam z tego różne wnioski. Przemek oczywiście dbał o nasz związek i też fajnie spędzaliśmy czas, ale ja oczekiwałam silniejszych bodźców. Moja wewnętrzna frustracja i poczucie nudy rosły w zastraszającym tempie, co bardzo negatywnie odbijało się na naszej relacji. Przyszedł nawet taki moment, że chciałam od niego odejść, ale sama nie wiedziałam, co będzie dla mnie najlepsze. Nic już nie wiedziałam…
Pewnego dnia Przemek wyszedł do pracy i już z niej nie wrócił. Nie ma takich słów, aby opisać to, co wtedy czułam. Minęły cztery lata, a ja wciąż żyję zawieszona w próżni. Najbardziej przeraża mnie to poczucie pustki, z którym będę musiała mierzyć się już do końca swoich dni. Nie mogę sobie wybaczyć, że doceniłam go, dopiero gdy stałam nad jego grobem. Tęsknie za chwilami, które wtedy uważałam za nudne.
Oddałabym wszystko, aby spędzić z nim chociaż jeden zwykły dzień.