Farmaceutka Agnieszka aż pobladła ze strachu, ze złości, a może dlatego, że nie miała pojęcia, jak powinna postąpić. Kolejka była długa. Właśnie obsłużyła starszą kobietę, następny w kolejce był dobrze ubrany mężczyzna w wieku 40-45 lat, w ciemnym płaszczu i błyszczących butach.
Od samego początku zaczął mieszać w głowie biednej Agnieszce. Najpierw potrzebował zagranicznych leków, ale okazały się za drogie, musiała poszukać tańszych odpowiedników. Przyszło do zapłaty. Mężczyzna chciał zapłacić kartą, ale okazało się, że wystąpiła awaria systemu. Krzyczał długo, oburzony. W końcu zgodził się zapłacić gotówką.
Kwota była wysoka, około dwustu złotych. Wyglądało, jakby kupował zapas leku na rok. Ale to nie była Agnieszki sprawa. Najciekawiej zrobiło się, kiedy musiała mu wydać resztę – dwa złote i dziesięć groszy. A w kasie były prawie same banknoty.
– Przepraszam, nie mam wydać. Może odliczę to panu od następnych zakupów?
– Jakich następnych, kobieto? Po co mam tu przyjeżdżać, skoro mieszkam po drugiej stronie miasta? Przypadkiem jestem w tej aptece. Nie obchodzi mnie to. Stoisz przy kasie, więc to twój problem. Poszukaj. To są moje pieniądze, dlaczego mam ci je oddawać w prezencie?
Agnieszka wpadła już w panikę i zaczęła grzebać po kieszeniach. W końcu jakiś chłopak nie wytrzymał, znalazł w kurtce 10 groszy i wręczył je mężczyźnie:
– Niech pan weźmie, bo pewnie panu bardziej się przydadzą. I proszę już nie blokować kolejki.
Farmaceutka spojrzała z wdzięcznością na swojego wybawcę, mężczyzna wziął te 10 groszy i rozgniewany wyszedł z apteki. Cała kolejka zamarła z wrażenia…