Bardzo krótko trwało przesłuchanie 78-latki, która w Humniskach na Podkarpaciu wjechała autem w grupę uczniów wracających ze szkoły. Na miejscu zginął 11-letni Paweł, a jego kolega został ranny. Po dwóch dniach od tragedii sprawczyni usłyszała zarzuty. Czy wyjaśnia, jak doszło do tego dramatu?
Do tragedii doszło 11 października. Grupa dzieci wracała po zajęciach w szkole do domów. Poruszały się prawidłową stroną pobocza. Na miejscu nie ma chodnika, ale jest wydzielony, asfaltowy pas, który służy również jako parking.
78-letnia mieszkanka Krosna jechała w kierunku swojego domu i wiozła niepełnosprawnego męża. Nagle — z nieznanych przyczyn — zjechała swoim oplem na poborze. Jej auto uderzyło w grupę dzieci. Najpoważniej ranny został 11-letni Paweł. Mimo godzinnej reanimacji nie udało się uratować jego życia. — Dziecko było całe we krwi, nieprzytomne. Na miejsce przybiegli jego rodzice. Syn skonał na ich oczach — opowiada nam świadek akcji ratunkowej.
Kolega Pawła — Kuba (11 l.) miał więcej szczęścia. Chłopczyk został ranny i obecnie przebywa w szpitalu w Rzeszowie. Z najnowszych informacji ze szpitala wynika, że jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Nic nie stało się dwóm koleżankom chłopców, które w chwili wypadku zdołały w porę odskoczyć.
Przesłuchanie w prokuraturze
13 października przed południem w Prokuraturze Rejonowej w Brzozowie odbyło się przesłuchanie 78-letniej Stanisławy B. Kobieta stawiła się sama, bez obrońcy. Towarzyszyła jej tylko córka.
— Kobieta usłyszała zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Za przestępstwo grozi kara do 8 lat więzienia. Podejrzana nie przyznała się do winy i nic nie wyjaśnia. Skorzystała z prawa do odmowy zeznań. Wobec niej zastosowaliśmy środki wolnościowe. To dozór policji i zakaz opuszczania kraju — mówi “Faktowi” prokurator Ryszard Sawicki.
To powiedzieli nam sąsiedzi
Śledczy na razie nie wiedzą, co mogło być przyczyną wypadku. Dopiero biegli ustalą z jaką prędkością poruszał się pojazd i czy był sprawny technicznie. Na razie nic nie wskazuje na zdrowotne problemy kierującej. Wiadomo, że do jazdy nie potrzebowała okularów.
Kobieta miała prawo jazdy od 46 lat, ale sąsiedzi zwracają uwagę, że dopiero od niedawna widywali kobietę za kółkiem samochodu. — Dotąd jeździł tylko jej mąż. Ale jak podupadł na zdrowiu, to żona zaczęła częściej wykorzystywać auto, aby np. podjechać do lekarza — mówi nam jeden z mieszkańców.
Ludzie współczują tragedii wszystkim, którzy zostali nią dotknięci. Nikt jej nie chciał. W Humniskach panuje żałoba. W miejscu wypadku płoną znicze. Ciągle ktoś się zatrzymuje, aby uczcić pamięć zmarłego chłopca. Jeszcze nie wiadomo, kiedy odbędzie się pogrzeb. Dopiero na poniedziałek jest zaplanowana sekcja zwłok, która ma wykazać, co dokładnie było przyczyną śmierci dziecka.