Mieszkańcy Warszawy mogą już odetchnąć z ulgą. Desperat, który w sobotę, 14 października, wszedł na pomnik smoleński na placu Piłsudskiego oddał się w ręce policji. Mężczyzna twierdził, że ma przy sobie bombę, którą zdetonuje. Policyjni pirotechnicy sprawdzają teraz, czy faktycznie miał przy sobie materiały wybuchowe.
Desperat, który w sobotę, 14 października, przed południem wszedł na pomnik smoleński stojący na Placu Piłsudskiego w Warszawie poddał się. Mężczyzna jest już w rękach policji. Czy faktycznie miał przy sobie materiały wybuchowe? Sprawdzają to teraz policyjni pirotechnicy.
O godzinie 14:00 przy ulicy Królewskiej 27 w Warszawie odbył się briefing rzecznika Komendy Stołecznej Policji podinsp. Sylwestra Marczaka.
— Negocjacje przyniosły skutek, mężczyzna zszedł i oddał się w ręce policji — przekazał rzecznik stołecznej policji.
Podinsp. Marczak podkreślił, że w akcję zaangażowano bardzo duże siły, ponieważ komunikaty które trafiały do policji wskazywały nawet na możliwość zagrożenia życia osób znajdujących się na pl. Piłsudskiego. Nie ujawnił żadnych szczegółów na temat motywów działania mężczyzny, ani na temat jego narodowości. Zaznaczył jednocześnie, że ustalenie motywów ma teraz dla policji kluczowe znaczenie.