Krystynie (63 l.) i Karolowi (65 l.) Hojkom z Wodzisławia Śląskiego świat się zawalił w kilkanaście minut. Wracali z córką i wnukiem z grzybobrania, gdy przed domem drogę zastawiły im dwa radiowozy. – Ojciec wnuka w asyście policji postanowił odebrać dziecko – mówi pan Karol. Dziadkowie nie chcieli wyjść z samochodu. Wtedy jeden z funkcjonariuszy wybił szybę, by otworzyć drzwi od środka. Zaczęło się najgorsze. Doszło do siłowych rozwiązań. Płacz przerażonego Szymonka (4,5 l.) mieszał się z rozpaczliwym głosem matki tulącej syna i spokojnym głosem funkcjonariusza instruującego co mają robić dorośli. Całe zajście nagrała kamerka w samochodzie dziadków.
– Gdy wywlekli mnie z auta, rzucili na ziemię, jak bandytę pośrodku osiedla, skuli potem w kajdanki. Mnie i żonę – opowiada roztrzęsiony pan Karol. Dziadkowie usłyszeli zarzut uprowadzenia własnego wnuka. Z powodu kłopotów zdrowotnych trafili do szpitala, a ich córka Katarzyna Hojka (38 l.) matka Szymonka, spędziła dobę na policyjnym dołku.
Zaskakujące postanowienie Sądu Rejonowego w Wodzisławiu Śląskim
Interwencja policyjna ma swe źródło w konflikcie o dziecko, który toczy się między byłymi partnerami od 2021 r. W grudniu 2022 r. zapadł wyrok przed Sądem Rejonowym w Wodzisławiu Śląskim. Sąd miał ustanowić wtedy miejsce zamieszkania Szymonka przy ojcu i zdecydował o przymusowym odebraniu dziecka matce. Jednak Katarzyna, mama Szymonka, odwołała się od tego wyroku i walczyła o to, by synek mógł być przy niej. Wkrótce Sąd Okręgowy w Rybniku miał rozpatrywać jej zażalenie.
Niespodziewanie, 5 października ojciec chłopca złożył zawiadomienie do komendy policji w Wodzisławiu o przetrzymywaniu syna wbrew jego woli. Jeszcze tego dnia na osiedlu, gdzie mieszkają dziadkowie oraz Szymonek z mamą, pojawili się policjanci. Jak tłumaczy komisarz Sabina Chyra-Giereś, rzeczniczka śląskiej policji, funkcjonariusze mieli ustalić miejsce pobytu chłopca, a nie realizowali czynności związanych z postanowieniem sądu o przymusowym odebraniu dziecka matce. Tym bowiem zajmują się kuratorzy. Niestety, jak dodaje rzeczniczka, osoby nie chciały wyjść z pojazdu, a dodatkowo kierowca osobówki usiłował zawrócić, bo zauważył ojca Szymonka. Funkcjonariusze próbowali mu uniemożliwić dalszą jazdę.
Policja miała zgodę prokuratora
Potem doszło do dantejskich scen w środku osiedla. – Dla policjantów dobro dziecka jest zawsze na pierwszym miejscu – zapewnia rzeczniczka śląskiej policji. Z uwagi na dobro dziecka negocjacje z dorosłymi trwały przez dwie godziny. Dodaje, że wielokrotnie tłumaczono dorosłym, by współpracowali z policją. – Tego stresu dla dziecka można było uniknąć – mówi stanowczo pani rzecznik. Matka ostatecznie po rozmowach z psychologiem wydała synka. Policja stwierdza, że na działanie w postaci siłowego wejścia do samochodu zgodę wydał prokurator i była to ostateczność. – W zachowaniu i działaniu policjantów nie było żadnej agresji – zapewnia komisarz Sabina Chyra-Giereś.
Eksperci: zrobiono dziecku straszną krzywdę
Obecnie Szymonek jest z ojcem. Pani Katarzyna wraz z rodzicami są załamani. Nie mogą pozbierać się po tym, czego doświadczyli. W tej sprawie wciąż nadal jest wiele pytań. Wątpliwości ma Barbara Płaczek (38 l.), terapeutka i pedagog, która na co dzień zajmowała się Szymonkiem. Uważa, że chłopcu zrobiono wielką krzywdę, zabierając go od mamy, z którą łączą go więzi.
Mecenas Monika Horna-Cieślak, specjalistka w ochronie praw dziecka również ma wiele wątpliwości. – Owszem, procedury zostały zachowane. Na miejscu był psycholog, kuratorzy, ale dlaczego instytucje nie pomyślały o tym, co dzieje się z dzieckiem. Jak to prawo stosujemy? Boję się o tego malucha, w jakim stanie psychicznym jest teraz chłopczyk po tym co przeżył. Ta interwencja naruszyła jego poczucie bezpieczeństwa w świecie. Wpłynie na jego zdrowie psychiczne nie tylko w dziecięcym wieku, ale również z okaleczoną psychiką wkroczy on w dorosłe życie. Mama, dziadkowie byli dla niego osobami pierwszego kontaktu, najważniejszymi w życiu, teraz znowu chłopczyk musi się przystosować do nowej sytuacji. Czy przez najbliższe lata to dziecko skazane jest na udział w konflikcie lojalnościowym między rodzicami? Czy naprawdę konieczne było rozwiązania siłowe? Czy nie należało odstąpić od czynności i przeprowadzić sprawę w spokojnych okolicznościach, by dziecko nie było świadkiem rzucania dziadka na ziemię, wybijania szyby w samochodzie? Często jako dorośli zapominamy, że dzieci mają również prawo głosu i mogą decydować, z kim chcą zostać – zauważa mecenas Horna-Cieślak.
Tata Szymonka milczy
Skierowaliśmy zapytanie do Sądu Rejonowego w Wodzisławiu Śląskim, dlaczego wydano tak drastyczne orzeczenie o przymusowym odebraniu matce dziecka. Czekamy na stanowisko. Tata Szymonka pracuje w komendzie Państwowej Straży Pożarnej w Wodzisławiu Śląskim. Mimo naszych próśb nie chciał rozmawiać na temat swego dziecka. Nie wyjaśnił nam, czy sytuacja, w której znalazł się Szymonek, służy jego dobru. Zapowiedział przesłanie oświadczenia. Do tej pory nie otrzymaliśmy go.