Droga była dla niego placem zabaw, a inni… zabawkami. Mocne słowa psychologa o Sebastianie M.

W rażący sposób łamał zasady ruchu drogowego. Kpił ze zdrowego rozsądku. Stawiał siebie ponad prawem. Po tragicznym wypadku na A1 pod Piotrkowem Trybunalskim (woj. łódzkie) był niewzruszony – powiedzą nam świadkowie. I uciekł. Znany psycholog, dr Andrzej Markowski, mówi wprost: droga była dla niego placem zabaw, a inni… zabawkami.

Autostrada A1. Sobotni wieczór, 16 września. Łódzką trasą mknie rozpędzone do granic możliwości bmw. Śledczy wskażą, że było to co najmniej 253 km/h. Zabójcza prędkość, o czym niebawem dowie się cała Polska.

Tragiczny wypadek na A1. Kierowca bmw wjechał w kię. Zginęła rodzina z dzieckiem

Za kierownicą podrasowanego bmw siedzi 32-letni Sebastian M., młody przedsiębiorca z Łodzi. Zgania z lewego pasa kolejne auta. – Widzieliśmy, co wyprawiał kierowca bmw i jak “wyganiał” ludzi ze swojej trajektorii lotu (bo jazdę z taką prędkością nie można nazwać inaczej) – słyszymy od naszego rozmówcy.

Na wysokości miejscowości Sierosław dochodzi do tragedii. Kierowcy kii, którą jedzie rodzina z małym dzieckiem, nie udaje się uciec przed rozpędzonym bmw. Sebastian M. – jak wskazali śledczy – uderza w kię, a ta w bariery i zajmuje się ogniem. W środku pojazdu ginie Patryk, jego żona Martyna i ich synek 5-letni Oliwier. To niewyobrażalnie straszna śmierć.

– Mijał nas. Mąż zwolnił. Zdążyliśmy powiedzieć do siebie, żeby tylko nikomu nic się nie stało… I za kilka sekund rzeczy leżały już na trasie… – wyznaje w rozmowie z Fakt.pl pani Anna [imię zmienione – przyp. red.]. – Mąż widział go wcześniej, zanim zaczął “walić” długimi i wszystkich nas wyganiać z pasa – tłumaczy nasza rozmówczyni.

Około 250 metrów dalej zatrzymuje się zniszczone bmw. Kierowca nie jest sam, jadą z nim dwaj mężczyźni. Zapewne koledzy. Żyją.

Tak zachowywał się kierowca bmw po wypadku

Świadkowie zatrzymują się przy płonącym wraku, chcą pomóc. Kula ognia odpycha. Strażacy walczą z żywiołem. Drogę do miejsca pożaru torują rzeczy Oliwierka i jego rodziców. Widać ubrania, zabawki… Ich już nie ma. Zostaje tylko czarna plama.

Kiedy trwa akcja ratownicza, kierowca bmw nie rusza na pomoc. – Nawet nie wyszedł do nas, by cokolwiek pomóc. Nic. Siedział jak szczur przy aucie, 200 metrów dalej – słyszymy od pani Anny. – Początkowo myśleliśmy, że to ktoś, kto potrzebuje pomocy, że mu coś się stało. Naszym zdaniem ten człowiek z bmw w czasie, kiedy czekaliśmy na służby, dzwonił gdzie trzeba – mówi nam kobieta.

– Jak szedł z policjantką, to był niewzruszony tym, co zrobił – wskazuje. – Zrozumiałabym, że nie dał rady wyhamować, że sam widział, co zrobił, że starał się to jakoś uratować, cokolwiek. A on doskonale wiedział, co robić, doskonale. I tym pokazał swoją bezduszność. Jego “plecy” też mają krew na rękach. Nie mogę tego przeżyć, ciężko to odpuścić, zrozumieć – podkreśla nasza rozmówczyni.

Sebastian M. ucieka. List gończy

Dlaczego 32-latek tak się zachowywał? – Osoby niedojrzałe społecznie, emocjonalnie, nie są w stanie trafnie ocenić sytuacji i podjąć właściwą bezpieczną decyzję. Empatia jest u nich w stopniu zanikowym. Są bezradne jak dzieci, trudno im wczuć się w sytuację. Nie są w stanie wziąć odpowiedzialności za siebie i swoje czyny, uciekają – wyjaśnia Fakt.pl dr Andrzej Markowski, psycholog ze Stowarzyszenia Psychologów Transportu.

Niedługo później te słowa się wypełnią. Młody przedsiębiorca nim usłyszy zarzuty spowodowania śmiertelnego wypadku… zniknie. – 32-latek ucieka. Nie jest w stanie spojrzeć w lustro. Brakuje mu gotowości i odwagi, by wziąć odpowiedzialność za swoje czyny – dodaje nasz rozmówca.

Psycholog mówi wprost: osobowość psychopatologiczna

Kim jest mężczyzna, który doprowadza do ogromnej tragedii i w darowanym mu wyjątkowo hojnie czasie ucieka?

– Do wypadku nie doprowadziła infrastruktura drogowa. Zła pogoda. To było świadome działanie. Kierowca bmw jechał co najmniej 250 km/h w miejscu, gdzie panuje ograniczenie do 120 km/h, lekceważył przepisy. To było patologiczne zachowanie człowieka, podejmowanie zachowań odbiegających od przyjętych norm – podkreśla w rozmowie z Fakt.pl Andrzej Markowski.

– Przy opisywanej prędkości zdolności percepcyjne są zaburzone i nie ma czasu, by podjąć trafną decyzję i sprawnie ją wykonać. To sekundy. Prawa fizyki są nieubłagane – wskazuje.

– Każdy, kto prowadzi samochód, podejmuje decyzję, jak podróżuje. To, że można jechać z zawrotną prędkością, nie oznacza, że tak robimy – zauważa nasz rozmówca. Dlaczego więc dochodzi do tak skrajnego zachowania jak w przypadku kierowcy bmw?

– Wpływ na to może mieć osobowość dysfunkcyjna, socjopatyczna, psychopatyczna. Taka osoba zna przepisy, ma też umiejętności, by prowadzić auto, ma prawo jazdy. Dochodzi jednak do złej oceny własnych możliwości i prawidłowego określenia celu działania. A w tym przypadku celem staje się często potrzeba potwierdzenia swojej wartości przed sobą, zabłyśnięcia przed innymi. W innych sytuacjach, codziennych, taka osoba czuje się niedowartościowana, niedoceniona przez rodzinę, społeczeństwo, ma swoją określoną subiektywnie zbyt niską pozycję w hierarchii społecznej. Dlatego droga dla niej staje się torem wyścigowym, areną, gdzie może “rozwinąć skrzydła” i pokazać, że stać ją na więcej niż innych – wyjaśnia Andrzej Markowski.

– Droga staje się placem zabaw, a inni uczestnicy… zabawkami, są czymś, a nie kimś. Taka osoba traktuje innych jak przedmioty, stawia się w roli kogoś, kto decyduje, co się może dziać. Droga należy do niej. Gdy na pasie pojawi się inne auto, które uniemożliwia sprawne wykonanie podjętej decyzji, objawiają się zachowania agresywne w postaci najeżdżania, mrugania światłami – tłumaczy nam psycholog transportu.

– Osoby o tego typu cechach osobowości nie dostają ostrzeżenia o zagrożeniu. Nie dostrzegają, że są zagrożeniem. Innych traktują przedmiotowo, jak rywali, a nie jak partnerów – przyznaje Markowski. – Takie cechy są niebezpieczne dla społeczeństwa. Tacy ludzie są nieodpowiedzialni, nieprzewidywalni, groźni dla innych. Uważają, że zasady, przepisy obowiązują innych, a nie ich samych. Im wszystko wolno – dodaje.

– Mnie stać na auto i taką jazdę, innych nie, więc są gorsi. Tak zwracają na siebie uwagę, w tak dziecinny sposób – opisuje psycholog.

“Zachował się jak tchórz”

Zdaniem naszego rozmówcy kierowca bmw “zachował się jak tchórz”. – Budował domek z kart, który w jednej chwili się rozsypał. To degradacja we własnych oczach. Ludzie zamiast podziwu uważają go za zbrodniarza – wyjaśnia Markowski.

Co działo się w głowie poszukiwanego 32-latka? – Być może chciałby się obudzić w rzeczywistości sprzed wypadku. Ale nie da się cofnąć czasu, zawsze ciągniemy za sobą przeszłość – przyznaje w rozmowie z Fakt.pl psycholog.

Sebastian M. został zatrzymany w Dubaju.

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *