Pod koniec 2018 r. pracownicy Ośrodka Pomocy Społecznej zauważyli, że jedna z mieszkanek Ciecierzyna (opolskie), która jeszcze niedawno była w ciąży, nie ma dziecka. Poinformowali policję, a ta odkryła straszną prawdę. W niewielkiej wsi pomiędzy 2013 a 2018 r. zginęło czworo niewinnych dzieci. Jak to możliwe, że nikt tego nie zauważył.
Ich matka Aleksandra J. (33 l.) po porodzie wkłada noworodki do reklamówki i zostawiała w nieczynnym piecu. Tak postąpiła z trzema córeczkami. Z synkiem zrobiła inaczej. Jego ciało zakopała pod jabłonką, Tłumaczyła później, że lubi jabłka i chciała, by o nim przypominały. – Złapał mnie za palec, za prawy wskazujący – opowiadała podczas procesu przed sądem w Opolu o ostatnich chwilach nowo narodzonego synka.
Matka i ojciec skazani
Partner kobiety, Dawid W. (43 l.), choć mieszkał z nią w jednym domu, twierdził, że o niczym nie wiedział. Pomimo tego zarzuty prokuratorskie usłyszała zarówno matka, jak i ojciec. Ciała czwórki ich dzieci dopiero po wybuchu afery zostały pochowane przez dziadków na cmentarzu w Kluczborku.
Nic ich nie usprawiedliwia
Rodzice grozy zostali skazani przez Sąd Okręgowy w Opolu na dożywocie. Jednak Sąd Apelacyjny we Wrocławiu w kwietniu 2021 r. złagodził im wyroki: matka zabitych dzieci Aleksandra J. została skazana 25 lat więzienia, ojciec Dawid W. w więzieniu miał spędzić 15 lat. Kasacje od tego wyroku złożyli zarówno obrońcy Aleksandry J., Dawida W., jak i Prokurator Generalny. Wobec ojca Dawida W. wniosek oddalono. Wyrok się uprawomocnił.
Wyrodna matka ponownie przed sądem
Sąd Najwyższy uwzględnił wniosek Prokuratora Generalnego odnośnie kary dla matki. Uzasadniono, że obniżając karę w drugiej instancji, sąd nie wziął pod uwagę dużego stopnia społecznej szkodliwości czynu. Ponowny proces Aleksandry J. odbył się 8 września przed Sądem Apelacyjnym we Wrocławiu.
W czasie krótkiej wypowiedzi Aleksandra J. odpowiedzialnością za swoje czyny obarczyła byłego partnera i ojca dzieci. – Gdyby nie jego postępowanie wszystkie dzieci byłyby ze mną. Nie uzyskałam pomocy od nikogo. Gdyby ktokolwiek wyciągnął do mnie rękę, nie doszłoby do tego – mówiła kobieta. – I do końca życia będę nosić ten krzyż – dodała. Widać było, że przeżywa ciężkie chwile i jest załamana.
Sąd nie miał litości
Sąd jednak nie miał litości dla wyrodnej matki – dzieciobójczyni. Ostatecznie zmienił wyrok 25 lat więzienia na dożywotnią karę pozbawienia wolności. Sędzia Edyta Gajgał w uzasadnieniu podkreśliła, że jedyną okolicznością łagodzącą było przyznanie się oskarżonej do zarzucanych jej czynów. Cała reszta faktów ją obciąża. Szczególnie to, że ofiarami były bezbronne dzieci, traktowała je przedmiotowo i pozbawiła je życia i prawa do godnego pochówku. Czterokrotnie będąc w ciąży, nie pomyślała, żeby zakończyć ją inaczej niż zabójstwem.
W przeddzień ponownego procesu Aleksandry J. przed wrocławskim sądem byliśmy w Ciecierzynie. Sąsiedzi zwyrodniałej pary potwierdzili nam, że w domu, gdzie doszło do zbrodni, wciąż nikt nie zamieszkał. Mieszkańcy wsi nie są w stanie wybaczyć morderczyni, że postąpiła tak niegodziwie i okrutnie z niewinnymi dziećmi. Życzyli jej jak najsurowszego wyroku.




