Kobieta uwielbiała luksus. Miała ogromną willę, drogie samochody, okazałą daczę nad wodą, wynajmowała luksusowy apartament w Lublinie. Jakby tego było mało, miała klub muzyczny, studio nagrań w domu, próbowała swoich sił jako wokalistka disco polo. Ponieważ w nawale zajęć nie mogła zajmować się domem i dziećmi, zatrudniała guwernantki, kucharki i sprzątaczki.
Mężowi, szeregowemu policjantowi z komisariatu pod Lublinem, kupiła wypasione audi, jeepa czy quady. A on, zapewne kryjąc żonę, pytany przez kolegów z pracy, skąd bierze na to fundusze na takie fury, opowiadał, że wygrał w lotto.
Klienci Iwony G. oszołomieni jej majątkiem, czarem i darem przekonywania chętnie powierzali jej oszczędności. Pieniądze przekazywali księżą, biznesmeni, znajomi a nawet dalsza rodzina kobiety. Byli tacy, co dali milion jednorazowo. Wszystkim obiecywała wielkie zyski i wszystkich oszukała.
Prokuratorzy, którzy właśnie skierowali do sądu akt oskarżenia, obliczyli, że wyłudziła prawdziwą fortunę.
— Kobieta usłyszała 450 zarzutów. W tej sprawie mamy poszkodowanych 300 osób prywatnych i kilka towarzystw ubezpieczeniowych. Straty wynoszą około 30 milionów złotych – wyjaśnia Agnieszka Kępka, rzecznik prasowa Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Jeden wyrok już zapadł, teraz czas na drugi
Oprócz Iwony G., na ławie oskarżonych zasiądzie kilka innych osób. Będzie wśród nich były mąż kobiety, który po ujawnieniu afery stracił pracę w policji. Stracił też żonę.
Kobieta po rozwodzie błyskawicznie związała się z innym mężczyzną. Kiedy kilka lat temu wypuszczono ją na wolność, rozkręciła z nim kolejny przestępczy biznes. Została burdelmamą, zatrudniającą aż 32 prostytutki. Część z nich (w tym niepełnosprawne) była zmuszana do nierządu. O wszystkim dowiedziała się policja i Iwona G. ze wspólnikami znów trafiła za kratki. W ubiegłym roku została za to skazana na 3,5 roku więzienia. Za oszustwa finansowe grozi jej do 10 lat.




