Szokująca interwencja w szpitalu w związku z tabletką poronną. Tak tłumaczy się policja!

Interwencja w jednym z krakowskich szpitali dotycząca tabletki poronnej odbiła się w mediach szerokim echem. Pani Joanna zażyła ją, a potem poczuła się źle, więc poprosiła o pomoc lekarkę. A ta wezwała policję, która utworzyła wokół niej kordon. Teraz oświadczenie w tej sprawie wydała komenda, która twierdzi, że pacjentka dzwoniła do lekarza, mówiąc, że „chce odebrać sobie życie”, dlatego funkcjonariusze musieli sprawdzić, czy kobieta nie posiada przy sobie środków, które mogłyby jej zagrażać․

Historię pani Joanny opisały “Fakty” TVN. Kobieta – jak sama stwierdziła – marzyła o dziecku. Jednak kiedy już zaszła w upragnioną ciążę, okazało się, że może ona zagrażać jej zdrowiu. Dlatego zdecydowała się na wzięcie tabletki poronnej i poinformowała o tym swoją lekarkę, a ta wezwała policję.

Z reportażu wynika też, że kobieta była przekonana, że jedzie do szpitala na badanie. Na miejscu okazało się, że zostanie przesłuchana. – Kazano mi się rozebrać, robić przysiady i kaszleć – relacjonowała.

Rozebrałam się. Nie zdjęłam majtek, ponieważ wciąż jeszcze krwawiłam i było to dla mnie zbyt upokarzające, poniżające, i wtedy właśnie pękłam, wtedy wykrzyczałam im w twarz: “czego wy ode mnie chcecie?” — opowiedziała reporterce TVN.

Oświadczenie policji:

Dzień po emisji programu zabrała głos policja. Zdaniem funkcjonariuszy otrzymali oni zgłoszenie od psychiatry o tym, że jego pacjentka dzwoniła do niego, mówiąc, że “dokonała aborcji” i “chce odebrać sobie życie”. Dlatego dyspozytor skierował na miejsce policję.

– Patrol policji zastał zapłakaną kobietę, która krzyczała, odpowiadała na pytania w sposób chaotyczny i wyczuwalna była od niej woń alkoholu – wyjaśnia podkom. Piotr Szpiech, rzecznik krakowskiej policji. I dodaje, że na miejscu pojawił się także zespół ratownictwa medycznego. – Z rozpytania kobiety wynikało, że od lat leczy się psychiatrycznie, tego dnia miała myśli samobójcze i jakiś czas temu zażyła medykamenty wywołujące poronienie – opisuje.

A skąd je miała środki poronne? – Poinformowała nas, że medykamenty zamówiła przez internet, ale odmówiła ujawnienia szczegółów transakcji zakupu. Zachodziło podejrzenie, że nie pochodzą one z legalnego źródła – wyjaśnia rzecznik.

Co wydarzyło się w szpitalu?

Ostatecznie pani Joanna została zabrana przez pogotowie do Wojskowego Szpitala Klinicznego przy ulicy Wrocławskiej.

– Czterech mężczyzn pilnowało jednej przestraszonej kobiety. Utworzyło kordon wokół pacjentki, utrudniało nam to pracę. Oni nie byli w stanie podać, dlaczego ta pacjentka jest przez nich zatrzymywana — opowiada w rozmowie z TVN lekarz z SOR-u, na który trafiła pacjenta, zastrzegając sobie anonimowość.

Policjanci natomiast twierdzą, że musieli sprawdzić, czy kobieta nie posiada przy sobie środków pochodzących z niewiadomego źródła, które po zażyciu mogłyby zagrażać jej życiu. – Policjanci starali się przeprowadzić te czynności w sposób niezakłócający pracy lekarzy, jednak z niewiadomych przyczyn spotkali się z dużymi utrudnieniami ze strony personelu medycznego, przez co policjanci nie mogli wykonywać czynności zgodnie z obowiązującymi procedurami – mówi rzecznik policji.

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *