Ta turystka wie, jak uniknąć paragonów grozy. Czytelniczka, która jedzie do Chorwacji, zdradziła nam swój plan. — Narobiłam obiadów na pięć dni. Zabieram je w lodóweczce — pokazuje “Faktowi”. Ile ją to wszystko kosztowało? Wiemy!
Czytelniczka jedzie na wymarzone wakacje do Chorwacji. Żeby oszczędzić, przez kilka dni będzie jadła z mężem to, co wcześniej zrobiła w domu. — Słoki już gotowe, zostało pakowanie ciuchów — cieszy się na wyjazd pani Mariola. — Ktoś powie, że zachowujemy się jak typowe “Polaczki”, ale jesteśmy emerytami. Nie stać nas na to, żeby codziennie raczyć się rybami w chorwackich lokalach, a też chcemy sobie pożyć — dodaje.
Czytelniczka, której zagraniczna drożyzna już nie taka straszna, zrobiła we własnej kuchni mielone, gołąbki i gulasz. Do Chorwacji weźmie też zupę jarzynową. Jak wyjaśnia, będzie podróżować samochodem, a do jedzenia kupiła malutką lodówkę za 300 zł. Co z resztą “słoików” wydatków? Wiemy, bo mamy paragony.
Emeryci jadą do Chorwacji. Boją się drożyzny
— Nad wodą apetyt dopisuje, więc trochę tego jedzenia zabieramy — opowiada pani Mariola. Jak podaje “Faktowi”, na przygotowanie pięciu obiadów dla dwóch osób wydała ok. 300 zł. — Niemało, bo wychodzi 30 zł za posiłek, ale podejrzewam, że w Chorwacji będzie jeszcze drożej. Podobno po wprowadzeniu euro ceny u nich nieźle podskoczyły — stwierdza turystka.
Oto jak wyglądały jej kulinarne przygotowania do wyjazdu․
Kobieta poszła do sklepu po mięso. Wyszła z jedną reklamówką, na którą wydała 164 zł 87 gr. W środku były między innymi pasztetowa (16,60 zł za kilogram), kiełbasa śląska (19,70 zł) i łopatka (21,30 zł). — Zaskoczył mnie boczek. Kto to widział boczek wędzony za prawie 32 zł? — zastanawia się. — Grubą przesadą jest też schab po 25 zł.
Czereśnie i bób tanie nie były
Pani Mariola ma własną działkę, więc o takie rzeczy jak włoszczyzna do zupy czy pomidory, martwić się nie musi. Zahaczyła jednak o osiedlowy warzywniak, w którym z myślą o wyjeździe nad Adriatyk kupiła m.in. kalarepę do jarzynowej i kapustę do gołąbków. Skusiła się też na bób. Fanom tej przekąski zdradzimy, że pół kilo bobu kosztowało 8,50 zł. Łącznie w warzywniaku pani Mariola wydała 42,40 zł. Dodajmy, że na paragonie były też czereśnie po 16 zł.
— Musiałam jeszcze kupić ryż, ziemniaki, mały olej i coś do picia — podsumowuje czytelniczka, która na zakupy w kilku miejscach wydała ok. 300 zł. — Czy te słoiki były dobrym pomysłem? Dam znać, kiedy wrócę z Chorwacji — obiecuje.