Mąż mojej przyjaciółki zawsze był bawidamkiem. Już od szkolnych czasów całe nasze towarzystwo wiedziało, że Marcin nie jest wzorem wierności. Kiedy się spotykali, nikt tego jednak nie mówił na głos, żeby nie okazać się winnym rozstania pary. Później Ania i Marcin się pobrali. Nie wiem, jak się tłumaczył z późnych powrotów do domu, ale Ania wierzyła w każde jego słowo. A żona z niej była taka, że ze świecą szukać. W domu mieli idealny porządek, a kiedy wpadali nieoczekiwani goście, Ania zawsze miała ich czym poczęstować.
Pewnego razu Marcin narozrabiał nie na żarty. Kobieta, z którą sypiał, postanowiła przyjść do nich do domu i opowiedzieć jego żonie o romansie. Ania miała wtedy dwóch małych synów. Ale tej pani to nie przeszkadzało. Przyszła i opowiedziała, jak długo ze sobą sypiają i że wszyscy o tym wiedzą. Moja przyjaciółka zareagowała na to ogromną awanturą. Oskarżyła mnie, że trzymałam to przed nią w tajemnicy i że kryję jej męża. W końcu się rozwiedli. A my z Anią przestałyśmy się do siebie odzywać.
Kiedy jej synowie podrośli, ponownie wyszła za mąż. Jej drugi partner był zupełnie inny niż poprzedni. Żyli szczęśliwie, dopóki jeden z jego przyjaciół nie miał się żenić. Wszyscy mężczyźni z towarzystwa pana młodego zostali zaproszeni na wieczór kawalerski. A tam nowy mąż Ani zdradził ją z kobietą, którą wynajęto do zabawiania gości.
Nasi wspólni znajomi pogodzili nas z Anią. Zupełnym przypadkiem dowiedziałam się o tamtej imprezie i o tym, co się na niej wydarzyło. Tak jak poprzednio, wszyscy o tym wiedzieli. Postanowiłam nie popełniać tego samego błędu i tym razem opowiedziałam przyjaciółce wszystko, co wiedziałam.
Nie rozmawiamy ze sobą od jakichś trzech lat. Ania oskarżyła mnie o to, że zrujnowałam jej oba małżeństwa. Ale czy to moja wina, że ona wybiera sobie samych lowelasów i zdrajców?