Następnego ranka obudziłam się niespokojna

Następnego ranka obudziłam się niespokojna. Czego chciał Aleksander? Dlaczego teraz, po wszystkim? Myśli kłębiły się w głowie, a serce biło mocniej niż zwykle. Thomas spojrzał na mnie ciepło i pocałował w czoło.

— Cokolwiek się stanie, dasz sobie radę. Jestem tutaj.

Kiwnęłam tylko głową. O siedemnastej byłam już w parku, przy stawie, w miejscu, które tak dobrze znałam. Jesienne liście wirowały cicho, a słońce przebijało się przez złote gałęzie. Aleksander już czekał, oparty o ławkę. Gdy mnie zobaczył, wyprostował się.

— Dziękuję, że przyszłaś — powiedział, unikając mojego wzroku.

— Powiedz mi, dlaczego tu jestem?

— Emma… popełniłem błąd. Wiem, że może być za późno, ale musiałem ci to powiedzieć. Wszystko. Byłem głupi. Zniszczyłem coś pięknego. I za co? Dla czegoś, co okazało się puste i fałszywe…

Milczałam. Jego słowa już mnie nie raniły. Nie bolały. Były tylko… echem.

— Minęło za dużo czasu, Aleksander.

— Wiem. Ale nie mogłem nie spróbować. Myślę o tobie codziennie. Brakuje mi ciebie. Tego, jak się śmiejesz, jak parzysz kawę, jak poprawiasz włosy, gdy czytasz… Każdego dnia żałuję.

Patrzyłam na niego. Był złamany. Ale nie dla mnie. Dla swojego ego. Dla samotności.

— Czego ode mnie chcesz?

— Szansy. Żebyśmy spróbowali jeszcze raz. Możemy porozmawiać, pójść na terapię, cokolwiek… Przysięgam, że się zmieniłem.

Wzięłam głęboki oddech.

— Aleksander, ty wybrałeś, żeby odejść. Zastąpić mnie. Zostawić mnie w ciszy. Bez słowa przeprosin. Ty zamknąłeś drzwi, ja płakałam. Tygodniami. A ty? Żyłeś sobie w „nowym życiu”.

— Wiem, Emma… nie mam wymówki.

— Wiesz, kto mnie uratował? Nie ty. Nie wspomnienia. Człowiek, który nie obiecywał niczego. Po prostu był. Cicho. Z szacunkiem. Z cierpliwością.

— Mówisz o Thomasie…

— Tak. O nim. Bracie Sabiny. Człowieku, który został, gdy wszystko się we mnie rozsypywało. Który podał mi rękę, nie oczekując niczego w zamian.

Aleksander zamknął oczy. Jakby właśnie usłyszał wyrok.

— Kochasz go?

Uśmiechnęłam się. Ciepło. Bez żalu.

— Tak. Kocham go. Tak, jak ciebie nigdy nie mogłam. Bo przy nim jestem sobą. Cała. Spokojna. Szanowana.

Łzy napłynęły mu do oczu. Może po raz pierwszy naprawdę żałował.

— Więc… dlaczego przyszłaś? Dlaczego mnie wysłuchałaś?

— Dla siebie. Żeby zamknąć ten rozdział. Żeby wiedzieć, że usłyszałam wszystko. Że przebaczyłam. I że wybrałam sercem.

— Cieszę się, że ci się układa, Emma. Nawet jeśli nie ze mną.

— I ja się cieszę, Aleksander. Życzę ci spokoju. Ale nie kontaktuj się więcej ze mną.

Wstałam. Poczułam, jak z piersi znika ciężar. Nie niosłam już wstydu. Ani bólu. Byłam wolna.

Kiedy wróciłam do domu, Thomas czytał książkę na kanapie. Gdy mnie zobaczył, odłożył ją i podszedł.

— Zamknęłaś drzwi?

Kiwnęłam głową, uśmiechając się przez łzy.

— Na zawsze.

Przytulił mnie. I w cieple tego uścisku zrozumiałam: niektórych ran nie trzeba zapominać. Trzeba je zrozumieć. Żeby nie wróciły.

I jeszcze coś wiedziałam.

W końcu byłam w domu.

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *