Przy grobie swojego męża kobieta zauważyła dziecko. Kiedy dowiedziała się, kim był jej ojciec, zaniemówiła. Przez długi czas nie mogła dojść do siebie.

Irena zamarła, patrząc w te znajome oczy. Oczy, które widywała każdego dnia na twarzy swojego syna. Serce waliło jak oszalałe, a w uszach szumiała krew.

— Ty… często tu przychodzisz? — zapytała, starając się mówić spokojnie.

Mila skinęła głową, ocierając piąstką łzy.

— Tata powiedział, że mama jest tutaj. Ale sam nie przychodzi… Tylko pije.

Irena zaciśniętą pięścią. W głowie kołatała się jedna myśl: „Jak to w ogóle możliwe?”

— A gdzie… twoja mama jest pochowana?

Dziewczynka wskazała na sąsiednią działkę. Irena powoli wstała i zrobiła kilka kroków. Za krzakami bzu stał skromny nagrobek ze zdjęciem młodej kobiety. Irena podeszła bliżej — i świat zawalił się po raz drugi.

Na zdjęciu była Anna.

Anna, z którą Oleg kiedyś pracował. Anna, która nagle zwolniła się i zniknęła. Anna, o której czasem mówił z lekkim smutkiem.

Irena przypomniała sobie: na kilka miesięcy przed śmiercią Oleg stał się zamknięty w sobie. Często zostawał po godzinach, a raz nawet nie wrócił na noc, tłumacząc się nagłym wyjazdem. Wtedy nie przywiązała do tego wagi…

A teraz przed nią siedziała żywa prawda — dziewczynka z oczami Tymka.

— Mila… — Irena uklękła przed dzieckiem. — Twój tata… to nie czasem Oleg?

Dziewczynka szeroko otworzyła oczy.

— Pani… znała mojego tatę?

Wszystko stało się jasne.

Irena nie pamiętała, jak wróciła do domu. Siedziała w kuchni, ściskając w dłoniach kubek z zimną herbatą, i myślała.

Oleg ją zdradził.

Oleg ukrywał dziecko.

Oleg umarł, zabierając tę tajemnicę do grobu.

Ale teraz była tu Mila.

Dziewczynka, która bała się swojego ojczyma — alkoholika, który przejął opiekę po śmierci Anny.

Irena zamknęła oczy.

Ból, złość, zdrada — wszystko się w niej kotłowało. Ale przez tę burzę przebijało się coś jeszcze.

Mila była niewinna.

Jak Tymek.

Jak ona sama.

Następnego dnia Irena poszła do sąsiadów Mili.

— Zna pani tę dziewczynkę? — zapytała starszą kobietę na podwórku.

Ta westchnęła:

— Tak, biedactwo… Jak matka umarła, ojczym zaczął pić. Opieka społeczna już zaglądała, ale na razie nic nie robią.

Irena zaciśniętą zęby.

— A biologiczny ojciec?

— Podobno zginął.

„Zginął”.

Oleg nawet nie zdążył poznać córki.

A może… zdążył?

Tydzień później Irena stała w gabinecie opieki społecznej.

— Chcę wystąpić o tymczasową opiekę — powiedziała stanowczo. — Do rozstrzygnięcia przez sąd.

Pracownica uniosła zdziwioną brew:

— Pani jest… rodziną?

— Nie.

— To dlaczego…?

Irena powoli wypuściła powietrze.

— Bo jest podobna do mojego syna.

Mila na początku się bała.

Ale po miesiącu już się śmiała, bawiąc się z kotkiem, którego Irena przyniosła ze schroniska.

— Mogę mówić do pani „ciociu Iro”? — spytała pewnego wieczoru.

Irena przytuliła ją.

— Możesz.

A w duchu dodała:

„A może kiedyś… po prostu „mamo””.

Na cmentarz Irena przychodziła teraz do trzech grobów.

— Wybacz — szepnęła do Olega. — Ale nie mogę jej zostawić.

Wiatr poruszał liśćmi, jakby w odpowiedzi.

A w domu czekała Mila — dziewczynka, która przywróciła ją do życia.

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *