Alina zatrzymała się na światłach, nerwowo stukając palcami w kierownicę. Lewą ręką poprawiła luźny kosmyk włosów i spojrzała w lusterko wsteczne – jej wygląd był nienaganny: perfekcyjna szminka, nienaganny styl odnoszącej sukcesy bizneswoman. Znowu spóźniła się na spotkanie – trzeci raz w tym tygodniu. W tym momencie telefon ożył, zalewając kabinę melodią. To musiał być dyrektor finansowy, zainteresowany raportami.
Światło zmieniło się na zielone. Alina poderwała się z miejsca, jednocześnie odrzucając połączenie, gdy jej wzrok padł na werandę kawiarni Brusnika. Przy stoliku siedział Ilja – jej mąż, który rano zapewnił ją, że będzie pracował w domu nad ważnym projektem. Obok niego siedziała młoda blondynka. Kobieta rozmawiała z pasją, pochylając się w jego stronę.
Jej pierwszym odruchem było zatrzymanie się, wtargnięcie do kawiarni i zrobienie awantury. Ale piętnaście lat małżeństwa nauczyło ją powściągliwości. Alina zjechała na najbliższy parking, wyłączyła silnik i wybrała numer męża.
W słuchawce rozległ się sygnał. Na werandzie Ilya wyjął telefon, zmarszczył brwi i anulował połączenie. Potem powiedział coś do swojej towarzyszki, a ona roześmiała się, przykrywając jego dłoń swoją.
Coś wewnątrz Aliny się odwróciło. Ale zamiast działać impulsywnie, zrobiła zdjęcie, uruchomiła silnik i odjechała.
Nigdy nie dotarła na spotkanie.
Dwa tygodnie później Alina siedziała w biurze detektywa Siergieja Nikołajewicza, którego polecił jej znajomy prawnik.
– To delikatna sytuacja”, zaczęła. – Chcę faktów, a nie spekulacji.
Detektyw skinął głową: – Opowiedz mi o tym więcej.
Nakreśliła sytuację: przypadkowe spotkanie, dziwne zachowanie męża, jego częste wyjazdy służbowe.
– Nie chcę dramatycznych scen – podkreśliła Alina. – Jeśli coś się dzieje, muszę mieć pewność i dowody.
Detektyw wyciągnął wysłużony notatnik: “W tej pracy nauczyłem się jednej zasady: nigdy nie wyciągaj pochopnych wniosków. Nawet jeśli wydaje się to oczywiste.
– Jak długo jesteście razem? – zapytał.
– Piętnaście lat. Nie mamy dzieci. Po operacji dziesięć lat temu lekarze powiedzieli, że ich nie będzie.
– Ale planowaliście to od początku?
– Przez pierwsze pięć lat rozmawialiśmy o tym, odkładaliśmy to… Budowałem swoją karierę, Ilya też. A potem choroba, operacja… i nie ma szans.
– Jak zareagował?
– Był wspierający. Przynajmniej na zewnątrz. Rozmawiali o adopcji, ale nigdy się na nią nie zdecydowali.
– Dobrze – detektyw zamknął notatnik. – Zacznę pracę jeszcze dzisiaj. Ostrzegam jednak, że zajmie to trochę czasu – pięć lub sześć miesięcy. Dokładna weryfikacja wymaga cierpliwości.
Pięć miesięcy później teczka z dowodami zniszczyła jej spojrzenie na życie.
– Znają się od dzieciństwa” – powiedział detektyw, rozkładając zdjęcia. – Vera Sokolova, trzydzieści siedem lat. Dorastali w sąsiednich domach, poznali się w młodości, a potem rozstali.
Alina spojrzała na zdjęcia: Ilya i kobieta z kawiarni wchodzący do mieszkania, wychodzący razem.
– Siedem lat temu wznowili kontakt. Sokolova ma bliźniaki, obecnie siedmioletnie.
– Są jego? – Głos Aliny brzmiał zaskakująco spokojnie.
– Nie możemy tego stwierdzić bez testu DNA, ale mamy powody, by tak sądzić – detektyw otworzył teczkę. – Jest tam korespondencja, rachunki za szpital, które zapłacił.
– Ich komunikacja została wznowiona dwa miesiące po operacji. Była wtedy rozwiedziona i pozostawiona z długami.
Detektyw wyciągnął wydruk wiadomości: “Oto korespondencja Very z przyjaciółką. “Ilya płaci za wszystko, ale jestem zmęczona udawaniem”, napisała. – Glory jest inny, z nim jest łatwiej. Ale dopóki potrzebuję pieniędzy, nie odejdę”. W innej wiadomości dodała: “Jeśli dowie się o dzieciach, wszystko się rozpadnie. Musimy być ostrożniejsi”.
Alina przeczytała te słowa, czując narastającą w niej zimną pogardę. Vera odegrała swoją rolę po mistrzowsku.
– Najważniejsza jest strona finansowa” – kontynuował detektyw. – Pani mąż konsultuje się z międzynarodowymi firmami zajmującymi się bezpieczeństwem IT, korzystając z kont offshore. Część środków jest przekazywana Verze. Łączna kwota w ciągu siedmiu lat wynosi około 6 milionów rubli.
– Ostatni miesiąc pokazał: Vera spotyka się z innym mężczyzną, mają romans od sześciu miesięcy. Ilya nie wie.
Alina uważnie przestudiowała dokumenty. Wściekłość, uraza, szok – wszystkie te emocje zdawały się ustępować miejsca chłodnej analizie.
– Co teraz? – zapytała.
– Teraz musisz to przemyśleć. I skonsultować się z prawnikiem.
Alina opuściła biuro detektywa, ściskając teczkę z dowodami tak mocno, że jej kostki stały się białe. W jej głowie wirowały strzępki zdań: “siedem lat”, “dzieci”, “transfery”. Wsiadła do samochodu, ale nie odpaliła silnika, tylko wpatrywała się w pustkę. Przypomniała sobie, jak Ilya trzymał ją za rękę w szpitalu po operacji, obiecując, że wszystko będzie dobrze. Wtedy w to uwierzyła. Teraz te wspomnienia kłuły jak zdrada. Zamknęła oczy, próbując zrozumieć, czy czuje większy ból, czy wściekłość.
Przez pięć miesięcy Alina żyła w dziwnym zawieszeniu: robiła mężowi śniadanie, odprowadzała go do pracy, pytała o dzień, omawiała plany. Przez cały ten czas planowała swój wyjazd: spotkanie z prawnikiem, przeniesienie majątku, sprzedaż udziałów w firmie, poszukiwanie nowego miejsca zamieszkania.
Ilya zauważył zmianę – stała się chłodniejsza, częściej się ociągała. Pewnego dnia zapytał nawet, czy wszystko w porządku.
– Oczywiście – odpowiedziała Alina, nie podnosząc wzroku. – Po prostu dużo pracy.
Przytaknął, zadowolony z wygodnego wyjaśnienia.
W dniu wyjazdu Alina po raz ostatni przygotowała śniadanie i pocałowała go na pożegnanie. Przepracowała cały dzień w biurze. Wróciła do domu, spakowała walizkę.
Na stole zostawiła teczkę z kopiami raportu detektywistycznego i notatkę z kontaktami prawnika.
Trzy godziny później Alina była już na lotnisku. Siedem godzin później, w zupełnie innym mieście. Za miesiąc, w innym kraju.
Siedząc przy oknie w poczekalni, obserwowała startujące samoloty. W środku nie było łez ani ulgi, tylko dziwne odrętwienie. Piętnaście lat jej życia, jej dom, jej biznes i mężczyzna, którego uważała za swoją połowę. Ale w tej pustce powoli pojawiało się coś nowego – poczucie wolności, kruche jak pierwsze promienie słońca po długiej nocy. Zdawała sobie sprawę, że droga przed nią nie będzie łatwa, ale po raz pierwszy od dawna chciała iść naprzód.
Minęło pięć lat.
Poranek w nadmorskim miasteczku rozpoczął się mgłą i krzykiem mew. Alina wyszła na taras swojego domu, wdychając świeże morskie powietrze. Mgła delikatnie spowijała wąskie uliczki, a krzyki mew mieszały się z szumem fal.
Pięć lat to wystarczająco dużo czasu, by zacząć życie od nowa.
Pierwszy rok po rozwodzie był najtrudniejszy: depresja, bezsenność, spotkania z psychoterapeutą. Nawet język nowego kraju był trudny, nie wspominając o biurokratycznych przeszkodach z dokumentami. Z czasem jednak nauczyła się żyć w nowy sposób. Osiedliła się w tym nadmorskim mieście i założyła małą firmę konsultingową.
Pewnego dnia jej samochód zepsuł się na autostradzie. Przejeżdżający obok mechanik pomógł jej go naprawić i odmówił wydania pieniędzy. Tydzień później spotkali się w kawiarni – był to Marat, wdowiec wychowujący dwie nastoletnie córki.
Alina siedziała przy stoliku w rogu, przeglądając laptopa, kiedy usłyszała znajomy głos: “Nie spodziewałem się, że cię tu zobaczę”. Marat stał przy ladzie z filiżanką kawy w dłoniach. Jego ciemne oczy błyszczały ciepłem, a dżinsowa kurtka była poplamiona farbą, śladem jego pracy w warsztacie. “Jeszcze raz dziękuję za pomoc przy samochodzie – powiedziała Alina, zapraszając go, by usiadł. Rozmawiali przez dwie godziny, a ona po raz pierwszy od dłuższego czasu śmiała się bez bólu w klatce piersiowej.
Marat był całkowitym przeciwieństwem Ilji – otwarty, małomówny, nieskłonny do udawania. Na początku łączyła ich zwykła przyjaźń. On oprowadzał ją po mieście, ona pomagała jego córkom w nauce.
Dziewczyny początkowo odnosiły się do niej z rezerwą. Szesnastoletnia Rina patrzyła na nią chłodno, odpowiadając jednym słowem.
– Tęskni za mamą – wyjaśnił Marat.
Alina nie nalegała, po prostu była przy niej – pomagała w nauce, gotowała obiady, słuchała ich opowieści. Z czasem Rina zaczęła jej ufać, zwłaszcza po tym, jak Alina pomogła jej rozwiązać problem z nauczycielką matematyki.
Pewnego wieczoru Sonia przybiegła do Aliny z zeszytem do angielskiego: “Lina, pomożesz mi z wypracowaniem? Nauczycielka kazała mi napisać o śnie”. Alina uśmiechnęła się i siedziały do północy, pisząc opowiadanie o wycieczce nad morze.
Rina, która na początku trzymała się na uboczu, pod koniec nie wytrzymała: “Czy ja też mogę pisać o morzu? Jesteś świetną gawędziarką”. Alina skinęła głową, czując ciepło rozlewające się w jej klatce piersiowej. Po raz pierwszy od dłuższego czasu poczuła się potrzebna – nie jako odnosząca sukcesy bizneswoman, ale jako osoba, która może po prostu być przy niej.
Dopiero rok później Marat po raz pierwszy wziął ją za rękę. Tej nocy opowiedziała mu wszystko – o byłym mężu, zdradzie i bezpłodności.
– Nigdy nie będę w stanie urodzić ci dziecka” – powiedziała bez ogródek.
– Mam już dwie piękne córki – odpowiedział. – Dla mnie liczy się to, co mamy teraz.
Marat zamilkł, patrząc na fale w oddali. Potem dodał cicho: “Po odejściu Leny myślałem, że nie mogę wpuścić nikogo innego do swojego życia. Ona była moją latarnią. Ale dziewczyny… zmusiły mnie do pójścia dalej. I wtedy pojawiłaś się ty. Odwrócił się do Aliny, jego oczy błyszczały w świetle zachodzącego słońca. “Nauczyłaś mnie znowu ufać. Nie wiem, jak to wytłumaczyć, ale przy tobie znów czuję, że żyję”.
Ilya wrócił do domu w dniu wyjazdu Aliny i znalazł teczkę na stole. Jego świat się zawalił.
Dzwonił do niej, szukał jej w pracy, u znajomych, ale nie było po niej śladu. Potem przyszło zawiadomienie o rozwodzie od prawnika. W końcu podpisał papiery.
Vera żądała coraz więcej pieniędzy, stając się coraz bardziej drażliwa. Pewnego dnia podsłuchał, jak nazwała kogoś swoim “ulubieńcem” – i to nie był on.
Wątpliwości dotyczące bliźniąt stały się obsesją. Nalegał na test DNA, pomimo ostrego sprzeciwu Very – bała się utraty wsparcia finansowego. Wynik potwierdził, że dzieci nie należą do niego.
Potem Vera zniknęła, zabierając ze sobą pieniądze i dzieci, do których się przywiązał.
Wynajął detektywów, ale dopiero cztery lata później jeden z nich znalazł trop – firmę konsultingową w nadmorskim miasteczku założoną przez kobietę o imieniu Alina Sveridova.
Ilya postanowił się z nią spotkać. Pod pretekstem udziału w konferencji przyjechał do tego miasta.
Alina zauważyła przed swoim domem nieznany samochód ze stołecznymi tablicami rejestracyjnymi. Przy bramie stał mężczyzna w drogim garniturze.
Ilya.
W pierwszym odruchu chciała odejść, ale ciekawość wzięła nad nią górę.
Spojrzała na niego przez szybę samochodu i przez chwilę zalały ją wspomnienia: ich pierwsza wycieczka nad morze, jego śmiech, gdy rozlała lody na sukienkę. Wtedy wydawał jej się całym światem. Teraz był obcym człowiekiem stojącym przed nią, ale wciąż czuła mrowienie w klatce piersiowej. Wzięła głęboki wdech, przypominając sobie, że to nie był powrót do przeszłości – to było pożegnanie.
Ten człowiek nie miał już nad nią władzy.
Wysiadła z samochodu: – Ilya. Jak mnie znalazłeś?
– Wynająłem detektywa – odpowiedział szczerze. – Szukałem cię przez te wszystkie lata.
– Czego chcesz?
– Porozmawiać. Wyjaśnić. Nie szukam przebaczenia – przeczesał dłonią włosy. – Chcę tylko, żebyś wiedziała… że zdaję sobie sprawę z tego, co zrobiłem.
– Nie ma takiej potrzeby – odpowiedziała Alina, po czym dodała: – Ale możemy porozmawiać. Tylko nie tutaj.
Usiedli w kawiarni. Alina spojrzała na Ilję, próbując zrozumieć, co czuje. Wydawał się obcy, ale znajomy – pieprzyk na szyi, zwyczaj stukania palcami, gdy się martwił.
– Jesteś szczęśliwy? – zaczął Ilya.
– Tak – odpowiedziała po prostu Alina. – Dlaczego przyszedłeś?
Westchnął i powiedział mi, co się z nim stało.
– Dlaczego nie odszedłeś szczerze, kiedy przestałeś mnie kochać? – zapytała Alina.
Ilya opuścił wzrok: – Nigdy nie przestałem cię kochać. Ale po twojej operacji… marzyłem o dzieciach i ta możliwość zniknęła. Nie wiedziałem, jak sobie z tym poradzić.
Zamilkł, przypominając sobie dzień w parku, kiedy on i Alina zobaczyli rodzinę z małym dzieckiem w wózku. Alina ścisnęła wtedy mocno jego dłoń i powiedziała: “My też to kiedyś będziemy mieli”. Jej oczy błyszczały nadzieją. Milczał, wiedząc, że to “kiedyś” nigdy nie nadejdzie. Ten moment był pierwszą rysą na ich związku, której nie był w stanie przezwyciężyć. Teraz, patrząc na nią, zdał sobie sprawę, że to pęknięcie zniszczyło ich oboje.
– Vera pojawiła się przypadkiem i sprawy potoczyły się dziwnie. Zaszła w ciążę, a ja zostałem zdezorientowany…..
– Mogłeś mi powiedzieć – odpowiedziała cicho Alina. – Mogliśmy adoptować dziecko albo znaleźć inny sposób.
– Wiem, ale bałam się. A potem sprawy skomplikowały się jeszcze bardziej.
– Dlaczego szukałaś mnie przez te wszystkie lata?
– Nie jestem pewien – przyznał szczerze. – Może chciałem dokończyć tę historię. Dla nas obojga.
– Wybaczyłam ci, Ilya – powiedziała po chwili. – Nie dla ciebie, ale dla siebie. By ruszyć dalej.
Kiedy miał już wychodzić, Alina zapytała: – Jesteś teraz szczęśliwy?
Pomyślał: – Uczę się żyć na nowo. Dzień po dniu. Ale najważniejsze jest to, że nie okłamuję już innych ani siebie. To już coś, prawda?
Uśmiechnęła się i skinęła głową.
Wieczorem tego samego dnia Alina siedziała na werandzie swojego domu. Marat siedział w fotelu obok niej.
– Wszystko w porządku po spotkaniu z nim? – zapytał.
Alina wzięła go za rękę: – Myślałam, że będę się bała albo wściekła, ale poczułam tylko ulgę. Jakbym zamknęła ostatni rozdział książki.
Marat ścisnął jej dłoń. Srebrny pierścionek na jej palcu lśnił w świetle zachodzącego słońca, prezent rocznicowy.
– Nie chciałabyś mieć dzieci? – zapytał.
– Czasami” – przyznała. – Ale kiedy patrzę na Rinę i Sonię, zdaję sobie sprawę, że bycie matką to nie tylko rodzenie dzieci. Chodzi o miłość, wsparcie, bycie dla siebie nawzajem. I w tym sensie… mam już rodzinę.
– Czasami myślę, że nie jestem ciebie wart – powiedział Marat. – Że pewnego dnia obudzisz się i zdasz sobie sprawę, że mogłaś znaleźć kogoś lepszego.
Alina uśmiechnęła się: – Chyba boimy się tego samego.
Rina i Sonia pojawiły się z drugiego końca ogrodu, wracając z treningu.
– Lina, wygrałyśmy turniej! – krzyknęła Sonia, używając przezwiska Aliny. – Zdobyłam decydującą bramkę!
– I zasłużyliśmy na specjalną kolację! – dodała Rina. – Obiecałaś!
Alina roześmiała się: – Przebiorę się i pójdziemy do tej włoskiej restauracji, którą chciałeś spróbować od dawna.
Dziewczyny podekscytowane pobiegły się przebrać.
Marat spojrzał na Alinę ciepło: – Bardzo cię kochają.
– A ja kocham ich” – odpowiedziała po prostu Alina, ostrożnie chowając do torebki zdjęcie, które zrobiła pięć lat temu w Lingonberry Café. Zdjęcie, od którego zaczęło się jej nowe życie.
