Olga siedziała w kuchni i chyba już po raz setny czytała wyrok sądu. Dwadzieścia pięć procent dochodów Leonida na utrzymanie ich małej Milany. Litery rozmywały się przed oczami, a w sercu czuła niepokój. Wydawało się, że wszystko jest jasno napisane, ale nie mogła pozbyć się niepokoju.
Z sąsiedniego pokoju dochodził radosny śmiech pięcioletniej Milany – córka bawiła się lalkami, organizując im wycieczkę do przedszkola. Olga nasłuchiwała i mimowolnie uśmiechnęła się. Dla tego śmiechu była gotowa przenosić góry. Szkoda tylko, że Leonid nie podzielał jej uczuć.
Telefon na stole ożył i zawibrował. Na ekranie pojawiło się imię byłego męża. Olga westchnęła ciężko, przeczesała dłonią włosy i odpowiedziała:
— Halo.
— Słuchaj, co do alimentów — Leonid, jak zwykle, bez pozdrowień przeszedł do sedna. — Nie mogę teraz przelać całej kwoty. Może w przyszłym miesiącu? Naprawdę mam problemy z pieniędzmi.
Olga przewróciła oczami i mechanicznie potarła grzbiet nosa. Nie po raz pierwszy słyszała tę piosenkę.
— Lio, rozwiedliśmy się trzy miesiące temu i przez cały ten czas nie zapłaciłeś ani rubla. Co się zmieni za miesiąc?
— Kurczę, mówię ci — problemy z kasą! — głos Leonida stał się zirytowany. — Nie rozumiesz?
— Nie, nie rozumiem — Olga starała się mówić spokojnie, chociaż w piersi już kipiała złość. — Ale widziałam na twoim Instagramie zdjęcia nowego iPhone’a i wycieczki do Turcji.
— Co, śledzisz mnie? — były mąż aż się dusił z oburzenia.
— Nie muszę cię śledzić, sam wszystko wszędzie publikujesz — Olga zmęczona potarła skroń. — Lenia, nie proszę o nic nadzwyczajnego. Po prostu wykonaj to, co nakazał sąd.
W słuchawce rozległo się ciężkie westchnienie.
— Dobrze, coś wymyślę. Ale nie obiecuję całej kwoty.
Leonid rozłączył się bez pożegnania. Olga odłożyła telefon i bezwładnie opadła na oparcie krzesła. Pięć lat małżeństwa, a ona miała wrażenie, że w ogóle nie znała człowieka, za którego kiedyś wyszła za mąż. Leonid zawsze był lekkomyślny, ale żeby tak nie dbać o własne dziecko? Olga na pewno się tego nie spodziewała.
Po kilku dniach na konto wpłynęło pięć tysięcy. Jedna czwarta należnej kwoty. Olga tylko gorzko się uśmiechnęła. Oczywiście, lepsze to niż nic, ale co dziś znaczy pięć tysięcy? Przedszkole, koło malarskie, jakieś owoce i warzywa… Ratowało tylko to, że Olga miała normalną pracę w księgowości – nie były to złote góry, ale wystarczało na życie.
Tydzień mijał swoim rytmem. Olga odprowadzała Milę do przedszkola, jechała do biura, wieczorem przygotowywała kolację, pomagała córce w pierwszych zadaniach domowych, czytała bajki. Zwykłe dni zwykłej rodziny, tylko bez taty. Milana czasami pytała, kiedy wróci tata, a serce Olgi ściskało się z bólu. Wymyślała jakieś wymówki, nie chcąc zranić dziecka gorzką prawdą, że tata po prostu nie chce przyjść.
W piątek wieczorem, kiedy Olga kładła córkę do łóżka, telefon znów zadzwonił. Na ekranie pojawił się napis „Tamara Sergeevna”. Teściowa. Tylko jej teraz brakowało do pełnego szczęścia. Olga skrzywiła się, ale postanowiła odebrać – może to coś ważnego w sprawie Milany.
„Dobry wieczór, Tamara Siergiejewna” – Olga starała się, aby jej głos brzmiał uprzejmie.
— No, mam nadzieję, że dobry — teściowa najwyraźniej nie była w nastroju. — Dlaczego ciągle dręczysz Lenia? Chłopiec dopiero ułożył sobie życie po waszym rozwodzie, a ty znowu stwarzasz mu problemy z alimentami!
Olga ścisnęła telefon tak mocno, że kostki palców zbielały. „Chłopiec” miał trzydzieści siedem lat, ale dla Tamary Siergiejewnej syn zawsze pozostawał bezradnym dzieckiem.
— Nie dręczę go — odpowiedziała spokojnie Olga. — Po prostu przypominam mu o jego obowiązkach wobec Milany.
– A sama nie możesz utrzymać dziecka? – w głosie teściowej dało się wyczuć słabo skrywaną pogardę. – Wy, współczesne kobiety, krzyczycie o równouprawnieniu, a jak przychodzi do pieniędzy, to od razu ciągniesz je od mężczyzn!
— Tamara Siergiejewna — Olga z całych sił starała się nie stracić panowania nad sobą — Milana jest córką Leonida. To także jego odpowiedzialność. Czy uważasz, że mężczyzna może po prostu zniknąć z życia swojego dziecka?
— Nie przekręcaj! — podniosła głos teściowa. — Lenia uwielbia Milę! To ty przeszkadzasz im się widzieć swoimi ciągłymi pretensjami!
Olga omal nie roześmiała się głośno. W ciągu trzech miesięcy po rozwodzie Leonid odwiedził córkę tylko dwa razy, za każdym razem najwyżej na pół godziny. Obiecał jakieś prezenty, ale oczywiście nic nie przywiózł. Za to obiecał złote góry i zniknął na półtora miesiąca.
— Nigdy nie zabraniałam Lenie widywać się z córką — powiedziała stanowczo Olga. — Wręcz przeciwnie, zawsze mówiłam, że może przyjeżdżać w każdej chwili.
— Och, tylko nie udawaj świętej! — prychnęła Tamara Sergeevna. — Znam cię, rozwódko. Najpierw wyrzucasz mężczyznę z domu, a potem wysysasz z niego ostatnie soki!
Kłótnia z teściową była jak walka głową o betonową ścianę. Tamara Siergiejewna zawsze uważała swojego Lenieczkę za wzór męskiej doskonałości, a wszystkie problemy zrzucała na złośliwą żonę. Nawet gdy Olga przyłapała swojego męża w łóżku z jakąś dziewczyną, teściowa znalazła usprawiedliwienie: „Mężczyzna potrzebuje odprężenia, a ty go w ogóle nie doceniasz!”.
— Przepraszam, Tamara Siergiejewna, muszę skończyć prace domowe — Olga postanowiła zakończyć tę bezsensowną rozmowę. — Dobranoc.
— Zawsze tak! — zdążyła krzyknąć teściowa, zanim Olga nacisnęła przycisk wyłączający dzwonek.
Milana już spała, zwinięta w kłębek pod swoim ulubionym kocem z jednorożcami. Olga usiadła na skraju łóżeczka i delikatnie poprawiła córce kosmyk włosów, który wypadł jej z grzebienia. Dla tego małego, chrapiącego cudu warto było przetrwać wszelkie trudności.
Minęły kolejne dwa tygodnie. Od Leonida nie było ani grosza, ani telefonu. Olga porzuciła dumę i poszła do komornika.
Młoda dziewczyna za biurkiem długo przeglądała dokumenty, potem szukała czegoś w komputerze i cały czas marszczyła brwi.
— Niestety, nie mogę pomóc — powiedziała w końcu komorniczka. — Według naszych danych, pański były mąż jest obecnie oficjalnie zatrudniony za minimalną pensję. Alimenty będą naliczane na podstawie tej kwoty.
— Jak to minimalna pensja?! — Olga niemal podskoczyła na krześle. — On jest głównym informatykiem w dużej firmie! Zarabia sto tysięcy!
Komorniczka rozłożyła ręce z wyrazem współczucia:
— A według dokumentów jego dochód wynosi minimalną płacę. Jeśli pani uważa, że część wynagrodzenia jest wypłacana w kopercie, musi to pani udowodnić w sądzie.
— A jak mam to udowodnić? — Olga miała łzy w oczach.
— Proszę spróbować zebrać dowody jego rzeczywistego standardu życia — powiedziała urzędniczka z widocznym współczuciem. — Zdjęcia, zeznania świadków, wyciągi z kont, jeśli ma pani dostęp… Niestety, takie schematy są obecnie powszechne. Byli mężowie celowo zatrudniają się na stanowiskach za grosze, a większość pieniędzy otrzymują nieoficjalnie.
Wychodząc z gabinetu, Olga oparła się o ścianę i zamknęła oczy. Czy to naprawdę zrobił Leonid? Po co? Żeby nie płacić jakichś marnych odsetek na utrzymanie własnej córki?
Telefon w torebce zaczął brzęczeć. Olga automatycznie wyjęła go i zobaczyła nieznany numer. Naciskając zielony przycisk, usłyszała aż nazbyt znajomy głos.
– No i jak, kochanie, byłaś u komorników? – głos Tamary Siergiejewnej ociekał samozadowoleniem. – Dowiedziałaś się już?
– Masz z tym coś wspólnego? – zapytała cicho Olga.
– Oczywiście! – teściowa nie ukrywała dumy. – Trochę się postarałam, znalazłam znajomych. Teraz mój Liońka oficjalnie otrzymuje minimalną pensję, a resztę – w kopercie. Możesz więc zapomnieć o alimentach, kochanie! Będziesz dostawać grosze!
