Dziewczyna była jak lalka

Dziewczyna była jak lalka. Duże niebieskie oczy, puszyste gęste ciemne rzęsy. Jej złote loki wystawały spod futrzanej czapki. Biały futrzany płaszcz z płatkami śniegu. I mufka. Jakby otworzyło się okno do ubiegłego wieku. Kolejka mimowolnie podziwiała ją, gdy wbiegała do środka.
Przecisnęła się obok młodej kobiety z koszykiem. Wokół leżały noworoczne towary i słodycze.
– Pewnie poprosi o jakiś smakołyk! – Pomyślałam w tym momencie.
– Mamo, pomocy! Tam, na ulicy, marzną babcia i cukinia z oczami, jak żywe! – krzyknęło dziecko.
Głośno. A dziewczynka pociągnęła mamę za rękaw. Ten zakup. Ludzie w pierwszej chwili spojrzeli po sobie zakłopotani. Tak, dorośli są czasami miłosierni. Ale dzieci są jeszcze takie małe, a już tutaj czują, że trzeba komuś pomóc!
– Jakie to żałosne! Nie można być takim w dzisiejszych czasach! Co z tego, że to cukinia? Przecież ona nie żyje! Co ty wymyślasz z tymi oczami? A zresztą. Jest zima. Cukinia jest zamrożona i niesmaczna. Będzie pusta w środku. Czegoś takiego nie można nawet kupić. I nie zwracaj uwagi na te staruszki! One celowo stoją i zamrażają! One mają emeryturę. Wiesz, co to jest emerytura? Można z niej żyć! A młodzi nie mają się gdzie podziać! – powiedział pięknie ubrany sklepikarz o aroganckim spojrzeniu stojąc obok pełnego wózka.
Dziewczynka milczała. Ale dalej ciągnęła mamę za rękaw.
– Słuchaj, no, ty w ogóle! Dobieraj wyrażenia! A dlaczego emeryci mają dobrze żyć? Nie ma zdrowia. Dobrze, jeśli to jest emerytura mojej matki, 26 tysięcy rubli. Ale jeśli tak jak u mojego sąsiada, to 9 tysięcy rubli? A on ma mieszkanie, usługi komunalne i lekarstwa. Samotny dziadek. Nie ma żony, nie ma dzieci. Umierałby z głodu, gdybyśmy nie objęli nad nim patronatu. Przynoszę mięso ze wsi. Inna sąsiadka przynosi warzywa, jagody, przetwory, ma ogród. Inni ludzie dają nam różne rzeczy. Dlaczego? Czy powinniśmy przejść obok, jak radzisz? A jeśli jutro znajdziemy się w takiej samej sytuacji? A inni przejdą obok nas obojętnie? Czy wtedy byłoby dobrze? – Odezwał się mężczyzna w długim płaszczu.
Był z przodu. Przepuścił młodą matkę. Ta szybko zapłaciła za zakupy i pospieszyła za córką.- Out. Cukinia! Babcia już ją przykryła prześcieradłem! – uśmiechnęła się dziewczynka.
Babcia rzeczywiście była na zewnątrz. Mała, w puchowym szalu. Jak skrzat. Cukinia wyglądała jak niezamierzony gość z lata. Staruszka przykryła ją kawałkiem materiału.
– Zapytaj, Milenoczko, ile to kosztuje! – Mama odesłała córkę.
Wróciła ze słowami: „Pięćdziesiąt rubli!”.
Mama w milczeniu wręczyła jej 200 i kazała dać wszystko.
Babcia nie chciała przyjąć. Machnęła ręką. Ale matka dziecka podeszła bliżej.
Przekonała ją, żeby wzięła. Starsza kobieta wciąż się krzyżowała. Na ośnieżonej ławce leżały jeszcze trzy pary kolorowych szpilek.
Ludzie wychodzili ze sklepu. Dziewczynka odwróciła się. Zastanowiła się. I powiedziała wysokim głosem:
– Kup skarpetki od babci! A w Nowym Roku od razu będziesz szczęśliwa!
– Po prostu przyszła bogini marketingu! – zaśmiał się mężczyzna w długim płaszczu.
Właśnie pojawił się w drzwiach. Podszedł również do babci.
– Chodź, wszystkie trzy pary! Dam je moim dziewczynom. Niech im będzie ciepło!
Wyciągnął pieniądze. Babcia była taka szczęśliwa. Ciągle mi dziękowała. I odeszła, kopiąc nogami.
Właśnie wtedy, obładowana torbami, bardzo niezadowolona pani wyszła na ulicę.
Mężczyzna w alaskańskim płaszczu już spieszył w jej kierunku, głośno mówiąc, że jest spóźniony.
Starsza pani była już na dole schodów. I nagle ta pani, popchnąwszy swoją towarzyszkę z zakupami, popędziła za nią. Odleciały tylko poły jej futra z norek.
Mężczyzna w szpilkach, dziewczyna z cukinią i jej mama zatrzymali się.
Pewnie myśleli, że będzie strofować babcię. Zaczęli nawet schodzić za nią na dół.
– Co ci się stało w nogę? – zapytała kobieta.
– Nie wiem. Boli, kiedy na nią nadepnę. Nie poszłam do szpitala, kupony są teraz elektroniczne, nie wiem jak, nie mam komputera. Nie mam czasu, żeby je wziąć. Ciężko się ustawić w kolejce, jest dużo ludzi. No nic, córeczko, przejdzie! – babcia próbowała się prześlizgnąć.
– Chwileczkę!!! Masz, weź tę kartkę. Rano zadzwoń pod ten numer. Ostrzegę cię. Powiedz, że to od Cariny. To mój brat. Prowadzi prywatną klinikę. Pomoże ci. I nie martw się, nie będziesz musiała płacić!
I dama ostro pognała do samochodu, gdzie jej towarzysz schował zakupy.
– Jednak. Zdziwiłam się. Cóż, bogini marketingu? Widzisz, ludzie mają sumienie. Choć czasem marudzą, – mężczyzna uśmiechnął się do dziewczyny i również odszedł.
Słowa duszy
Mała dziewczynka opowiadała mamie o oczach cukinii. I o tym, jak wracała do domu i kładła go spać. Babcia prawie zniknęła za zasłoną śniegu. Światła samochodu zabierały Karinę, która jeszcze niedawno niemiłosiernie marudziła. I jakoś tak było dobrze. Czasem możemy zrobić coś dla innych. A dla nich będzie to jak cud!
A noworoczna magia zbliża się do nas, ludzi, lekkimi krokami!

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *