Kiedy miałem 49 lat, znalazłem młodą dziewczynę i rozwiodłem się z żoną, z którą mieszkałem pod jednym dachem przez około 30 lat.

W tym roku skończę 50 lat. Moja druga żona ma 26 lat, była młoda i głupia, pewnie dlatego wszędzie szukała miłości. Z pierwszą żoną pobraliśmy się, gdy miałem 21 lat, a ona 19. Bardzo się kochaliśmy. Widzieliśmy i czuliśmy wszystko. Lata mijały i miłość wygasła. Chociaż dopiero teraz zdaję sobie sprawę, że to nie była miłość, ale przyciąganie, krótkotrwałe przyciąganie. W okresie krótkich zalotów mojej żony poznałem inną dziewczynę.

Miesiąc później rozwiodłem się z żoną, z którą spędziłem niecałe 30 lat mojego życia. Po rozwodzie natychmiast zamieszkałem z moją dziewczyną: spotykaliśmy się przez miesiąc. Była jedynym dzieckiem w rodzinie. Nie powiedziałbym, że była rozpieszczona, ale lubiła być w centrum uwagi. Była bardzo inteligentna jak na swój wiek, nie interesowała się ludźmi płci przeciwnej.

Na początku to był raj. Gotowała pyszne posiłki, dbała o mnie, głaskała mnie i troszczyła się o mnie. Żadnych wrzeszczących dzieci, żadnych kłótni, żadnych narzekań. Rodzinna sielanka! Czas wszystko zmienił. Wracałem z pracy i zastawałem mieszkanie brudne, puste, a żonę często nieobecną. Zaczęła przesypiać całe noce. Trwało to bardzo długo. Dokładniej, mieszkaliśmy razem przez rok, ale dla mnie wydawało się to wiecznością.

Pewnego dnia wymknąłem się spod kontroli i powiedziałem jej, że jeśli nie zmieni swojego zachowania, będę musiał ją opuścić. Zostawiła mnie samego. Nazwała mnie starym dębem, co było bardzo okrutne. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, co straciłem. Sam sobie przyniosłem szczęście. Teraz bardzo tęsknię za rodziną, dzwonię do żony, błagając, by mi wybaczyła i dała szansę na naprawienie krzywd, ale ona po prostu mnie odsyła, nawet nie próbując mnie wysłuchać.

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *