Obchody kolejnej miesięcznicy smoleńskiej stały się okazją, by spotkać się w cztery oczy z wicepremierem Jarosławem Kaczyńskim i zamienić na osobności kilka słów. Skorzystał z niej pewien warszawski polityk partii rządzącej i przyklęknąwszy przed prezesem partii, uciął sobie z nim małą pogawędkę. I choć forma spotkania wydawać mogła się niezwykła, to główny bohater nie widzi w niej nic sensacyjnego i wyjaśnia, dlaczego kucał przed prezesem.
W poniedziałek z samego rana wpływowi politycy Prawa i Sprawiedliwości tradycyjnie już spotkali się, by uczcić pamięć osób poległych w katastrofie smoleńskiej.
Tak radny załatwiał sprawy z premierem Kaczyńskim. Wiemy, dlaczego
Po mszy świętej i złożeniu kwiatów pod pomnikiem prezydenta Lecha Kaczyńskiego zebrani ruszyli do swych zajęć, a kto mógł, ten starał się zamienić choć kilka słów z szefem partii. Sztuka ta udała się warszawskiemu politykowi PiS i radnemu miasta, Cezaremu Jurkiewiczowi. Dogonił Kaczyńskiego, gdy ten już siedział w rządowym samochodzie.
Chcąc najwyraźniej zachować jak największą dyskrecję, radny Jurkiewicz przyklęknął przed otwartymi drzwiami samochodu i z zapamiętaniem coś szeptał do Jarosława Kaczyńskiego. Widać, że prezes go słuchał, panowie wymieniali uwagi. I choć treści rozmów nigdy nie poznamy, to zainteresowanie wzbudził fakt, dlaczego, by porozmawiać z wicepremierem na osobności, aż trzeba przyklęknąć. Bohater tego wydarzenia wspomina je zupełnie inaczej.