— Bagno wyschło i można przejść suchą stopą — opowiada Krystyna Darkowska (60 l.) ze wsi Wróblik na Warmii.— Tylko tam pojawiły się jagody. W normalnym lesie tylko wyschnięta ściółka chrzęści pod nogami, a jagody są zielone, wielkości główki szpilki. Nic dziwnego, trzy miesiące nie padało. Godzinę trwa uzbieranie jednego słoika, pewnie już te czasy nie wrócą, że człowiek siadł w jednym miejscu i w godzinę z pół wiadra narwał — wspomina pani Krystyna.
Trochę ostatnio popadało, ale w lesie deszcz nawet nie dotarł do ściółki. Żeby runo nabrało wody, musi popadać przez tydzień. Przez suszę cena jagód podskoczyła, teraz słoik kosztuje 30 złotych. W ubiegłym roku też było drogo, ale słoik można było kupić za 25 zł.
Osoby, które dorabiają sobie właśnie w ten sposób — zbieraniem leśnych dóbr i ich sprzedażą w okolicach lasów — na razie są załamani.




