Zapłaciłam krocie za bilet na Beyoncé na Stadionie Narodowym. W “gratisie” zostałam obrażona przez pracownika technicznego. Jego słowa odebrały mi sporą część radości z koncertu idolki.
Beyoncé odwiedziła Polskę w ramach europejskiej części swojej trasy koncertowej “Renaissance World Tour”. Zagrała dwa koncerty na Stadionie Narodowym. Byłam na jej show w środę 28 czerwca.
Wydałam prawie tysiąc złotych na koncert Beyoncé, a kazali mi klęczeć
Pamiętam ten dzień, kiedy kupowałam bilet na koncert Beyoncé. Aby się na niego załapać trzeba było “ustawić się” w kolejce internetowej i czekać długie godziny. Udało mi się upolować miejsce siedzące z niezłą widocznością na scenę. Za wejściówkę w sektorze C01 zapłaciłam łącznie 780 zł (690 zł za bilet plus 90 zł opłaty serwisowej).
Po przyjechaniu na Stadion Narodowy szybko znalazłam swoje miejsce. Kiedy je opuściłam składane siedzenie, okazało się, że jest zepsute. Z konstrukcji wystawał pręt. Sprawę zgłosiłam do stewarda. Mężczyzna powiedział, że oni nie zajmują się takimi rzeczami i odesłał mnie do przedstawicielki organizatora, czyli Live Nation. Kobieta również nie zajęła się moim problemem. Mijały kolejne minuty, a godzina występu Beyoncé zbliżała się wielkimi krokami.