“Narzeczony dał mi na urodziny ręcznik i sam go używa. Już zrobił dziurę”

“Za rok jest nasz ślub. Od miesiąca sugerowałam narzeczonemu, że kończą mi się perfumy, ale Grzegorz nie załapał aluzji. Dostałam od niego inny prezent, mianowicie ręcznik w kolorze płytek w naszej łazience. Choć nie jest to szczyt moich marzeń, muszę przyznać, że wybrał całkiem ładny. Problem w tym, że nie mogę z niego korzystać, bo Grzesiek się nim wyciera i nie rozumie, że to perfidne z jego strony”.

Mam szczęście do nietrafionych prezentów

Grzesiek to mój narzeczony. Ma różne zalety i wady, a jedną z nich jest to, że zdecydowanie nie umie w prezenty. Co roku miałam wrażenie, że rzeczy, które dostawałam z okazji urodzin, pod choinkę i na rocznicę były wymuszone i wybierane naprędce. Do tego Grzesiek jakoś specjalnie się nie wykosztowywał, ale myślałam, że po prostu tak został wychowany, że nie przywiązuje do tego wagi.

Ja za to od dawna miałam szczęście do nietrafionych prezentów. Pamiętam jeszcze ze swojego dzieciństwa sytuacje, że od babci dostawałam cienki dezodorant za całe 4,50 zł albo używane buty. Cóż, liczył się gest. U nas w domu się nie przelewało, dlatego nauczyłam się szanować przedmioty i cieszyć się nawet z drobiazgów. Z drugiej strony, nie pogodziłam się do końca z tym, że najbliżsi nie potrafili docenić mnie udanym podarkiem.

Długo nie robiłam z tego tematu problemu, ale moje ostatnie urodziny i paczka, którą dostałam od Grześka, były kroplą, która przelała czarę. Zaczęłam się zastanawiać, czy mojemu narzeczonemu na pewno na mnie zależy.

Przystojny mężczyzna z zarostem wyciaga dłonie z prezentem z czerwoną kokardą

Na urodziny dostałam od narzeczonego ręcznik kąpielowy

Za rok jest nasz ślub. Od miesiąca mówiłam narzeczonemu, że kończą mi się perfumy, ale Grzegorz nie załapał aluzji. Nawet nie musiał szukać i wybierać, bo celowo zostawiałam je na umywalce, żeby widział je codziennie rano.

Tymczasem na urodziny dostałam miękką paczkę. W środku był ręcznik kąpielowy w kolorze płytek w naszej łazience. Choć nie jest to szczyt moich marzeń, muszę przyznać, że wybrał całkiem ładny, welurowy i przyjemny. Westchnęłam, podziękowałam, a po wypraniu powiesiłam swój nowy ręcznik w łazience, żeby móc z niego skorzystać.

Okazało się jednak, że Grzesiek zrobił to pierwszy. Stwierdził, że nie mógł znaleźć swojego ręcznika (który wyniósł na balkon, żeby się wywietrzył), więc wziął pierwszy z brzegu. Był zdziwiony, że to mój. Nazajutrz sytuacja się powtórzyła i znów mój ręcznik był już mokry, zanim w ogóle zdążyłam z niego skorzystać.

Zirytowałam się. Po co kupuje to jako prezent dla mnie, skoro sam go używa, przez co ja nie mogę. Grzesiek się nim wyciera codzienne i nie rozumie, że to perfidne z jego strony. Mało tego, po 2 tygodniach już zrobił w tym ręczniku dziurę, bo zahaczył o drut na balkonie, gdy go wywieszał do suszenia. Jeszcze na koniec się obraził, gdy mu wypomniałam, że zniszczył rzecz, która należy do mnie.

Mógł przecież kupić ten ręcznik sobie i nie udawać, że to dla mnie. Nie obraziłabym się, gdyby w dniu urodzin podarował mi po prostu kwiaty albo zabrał do kina, ale on wolał sprezentować mi tę zgniłozieloną płachtę. Ode mnie zawsze dostawał konkretne prezenty, np. bilety na koncert ulubionego zespołu. Zaczynam się zastanawiać nad sensem naszego ślubu.

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *