“Kuzyn od dawna nalegał, byśmy ich odwiedzili i zobaczyli, jak mieszkają. Zbudowali sobie piękny, nowy dom, ale nas ulokowali w starej stodole w rogu podwórka. Mam nadzieję, że wyciągnie wnioski z naszej reakcji”.
Kuzyn nalegał, byśmy odwiedzili ich w nowym domu
Kuzyn mojego męża wraz ze swoją żoną rok temu przeprowadził się do nowego domu. Budował go przez 8 lat albo i dłużej. Odziedziczył po swojej babci skrawek ziemi, podwórko, na którym były zabudowania gospodarcze i stara wiejska chałupa. Chałupę wyburzyli, bo była już niezdatna do użytku, a na miejscu wznieśli swoje domostwo.
Taki był dumny, że w końcu większość pomieszczeń w domu jest gotowa, ma zamontowane wszystkie drzwi, wykończone łazienki i nowoczesną kuchnię. Lubił o tej budowie opowiadać ze szczegółami przed rodziną, gdy spotykaliśmy się na świętach i uroczystościach.
Pokazywał też zdjęcia i rzeczywiście, ich nowy dom robił wrażenie, meble i dodatki były dobrane z gustem, wszystko pięknie do siebie pasowało.
Kuzyn nalegał, byśmy z mężem ich odwiedzili, wtedy będą mogli pochwalić się na żywo efektami budowy. Zapraszał, byśmy przyjechali na kilka dni i zrobili sobie małe wakacje. Niedaleko jest jezioro, las, dużo ścieżek rowerowych, nawet mini-zoo u jakiegoś gospodarza kilka kilometrów dalej. Słowem, turystyczna okolica.
Długo nie mieliśmy na to czasu, ale w końcu daliśmy się namówić, wzięliśmy 2 dni urlopu i w czwartek rano wysiedliśmy z auta na podwórku kuzyna.
Zamiast ugościć nas u siebie, kazali nam spać w stodole
Kuzyn i jego żona przywitali nas ciepło, po czym zaprosili na taras na kawę i ciastko. Bagażami kazali się na razie nie przejmować, mogą przecież poczekać. Potem oprowadzili nas po całym domu. Rzeczywiście, robił wrażenie. Pokoje były urządzone ze smakiem, a kuchnia jak z katalogu.
Trochę się zdziwiłam, bo tylko w jednym pomieszczeniu stało łóżko. Ale zaraz zapomniałam o tej wątpliwości. Dom był naprawdę piękny.
Efekt musiał być doskonały, bo w końcu władowali w ten dom ogromną sumę. Jednak okazało się, że to jeszcze nie koniec inwestycji. Kuzyn planuje w ciągu maksymalnie dwóch lat otworzyć agroturystykę dla osób spragnionych wiejskiego klimatu.
To mnie nawet zaciekawiło, cóż za biznes znowu wymyślił. Wszystko stało się jasne, gdy zaprowadził nas do stodoły. Kazał od razu zabrać bagaże, bo – jak powiedział – ma tam dla nas przygotowany specjalny pokój dla gości. Poszliśmy za nim, dość zaintrygowani, ale na widok “pokoju” szybko zmienił nam się nastrój.
Kuzyn chwalił się, że zamierza przystosować budynek do zamieszkania, jednak patrząc na obecny wygląd tego przybytku, niepobielone ściany i wiekowy kurz w każdym kącie, realizacja jego przedsięwzięcia była jeszcze daleką pieśnią przyszłości.
Na razie to był obraz nędzy: stare, nieszczelne okno z szybą sklejoną taśmą, pajęczyna w rogu, a na środku dwie prycze z materacami (chociaż materace kupił nowe). Sam niech sobie śpi na łóżku polowym rodem z lat 70. Przecież to niewygodne, wąskie i w dodatku skrzypi.
Kuzyn nawet nie zauważył naszej konsternacji. Polecił nam się rozgościć, a z łazienki korzystać “w budynku głównym”, bo tutaj nie ma. Po czym poszedł.
Taką gościnę to ja chromolę. Usiedliśmy z mężem na tych materacach, spojrzeliśmy na siebie i wybuchnęliśmy śmiechem. Ale był to śmiech przez łzy, maskujący wnerw. Takiego traktowania się nie spodziewaliśmy.
Nawet nie otworzyłam walizki. Wrzuciliśmy nasze rzeczy z powrotem do auta i pojechaliśmy do hotelu, żeby chociaż nie tracić urlopu. Sami go sobie zorganizujemy w normalnych warunkach.
Może nauczy to kuzyna, że gości się traktuje jak domowników, a nie eksmituje do stodoły.