— Był naszym dobrodziejem. Miał jeszcze tyle do zrobienia — mówią smutno parafianie z Przemyśla na Podkarpaciu. Nie mogą pogodzić się z niespodziewaną i nagłą śmiercią proboszcza. Ks. Robert Siuzdak odszedł w wieku 48 lat.
Ks. Robert Siuzdak w niewielkiej, przemyskiej parafii pw. św. Jana z Dukli był duszpasterzem zaledwie 3 lata. Ale w tym krótkim czasie dał się pokazać jako dobry kapłan i człowiek.
— Był zawsze blisko ludzi, nikomu nie odmawiał pomocy i duchowego wsparcia. Pamiętamy go jako zawsze pogodnego, serdecznego i bardzo zatroskanego o parafię. Miał dużo poczucie humoru, lubił żartować, choć ostatnio coraz rzadziej się uśmiechał. Wiemy, że zmagał się z własnym cierpieniem — mówi jedna z parafianek.
Pochował rodziców, później przyszła śmierć
Zaledwie pół roku temu wszyscy współczuli mu śmierci matki, którą bardzo przeżył. Wcześniej pochował ojca.
Wczesnym rankiem 21 czerwca w łazience na plebanii, wikary znalazł ciało proboszcza. Nie podano oficjalnie przyczyny śmierci, ale parafianie domyślają, że ma to związek ze zdrowiem duchownego.
— Ostatnio przebywał długo w szpitalu, zmagał się z chorobą serca, przeszedł zawał, a także miał problemy z nerkami. Nie spodziewaliśmy się jednak, że tak szybko nadejdzie ten smutny dzień, kiedy musimy żegnać swojego proboszcza — mówią parafianie.
Ostatnie pożegnanie
26 czerwca wierni zebrali się przed kościołem. Długo stali w ciszy, wzruszeni i wpatrzeni w karawan, który po pożegnalnej mszy zabierał trumnę z ciałem księdza Roberta. Wszyscy chyba zdają sobie sprawę, że niezmiernie trudno będzie im znaleźć kogoś takiego jak ich proboszcz.
Ks. Robert był kapłanem 23 lata.